Kolej miejska w Warszawie- kiedy?



Oto w Polsce jest fragment sieci kolejowej, który jest mocno dochodowy, i który jeszcze by się znakomicie sprawdził, gdyby oczywiście poprawnie działał. W momencie gdy ta działalność może być dochodowa, nie trzeba żadnych dotacji by ją uruchomić, lecz wystarczy umożliwić podmiotom prywatnym inwestowanie w ten rodzaj działalności gospodarczej. Wydaje się że rozwiązanie jest proste: wystarczy daną linię komuś sprzedać i pozwolić mu działać….
Mowa jest o kolei miejskiej w Warszawie, czyli pomyśle dochodowym i w ogóle najzupełniej sensownym. Niestety, w polskiej rzeczywistości jest to pomysł politycznie nierealny, mimo że rentowny. Przewozy wewnątrz-miejskie są bardzo opłacalne, w Japonii przynoszą średnio 22 % zysku. Nawet w Polsce jedyna działająca kolej miejska w Trójmieście przyniosła w 2002 r. niewielki zysk, mimo że jest państwowa.
Jest mitem, że kolej jest deficytowa- koleje miejskie akurat nie są, szczególnie te prywatne. Jak na razie sprawa jest węzłem gordyjskim: wokół kolei miejskiej w Warszawie są nierozwiązywalne problemy polityczne, uniemożliwiające reformy. W opracowaniu na temat idei wprowadzenia kolei miejskiej w aglomeracji warszawskiej sprzed dekady zaproponowano wprowadzenie 3 prywatnych przewoźników kolejowych którzy obsługiwaliby relacje podmiejskie w aglomeracji. Wybór przewoźników do obsługi poszczególnych linii następowałby w drodze przetargów.
Adam Fularz

Szybka Kolej Miejska Warszawa- zarys koncepcji

Adam Fularz

WSTĘP
Ekonomiści rzadko kiedy spotykają się z miłym przyjęciem ich pomysłów ze strony sprawujących władzę polityków. Zazwyczaj sytuacja ta wygląda następująco: ekonomista przedstawi nowatorski pomysł lub ambitną ideę, i za pomocą positive statements oraz pliku statystyk niepodważalnie udowodni jej słuszność i wykonalność. Polityk, przerażony nowym zadaniem, w którym niepewnie się czuje i może mu nie podołać, stara się osłabić diagnozę tego pierwszego lub też pod byle pretekstem wepchnie całą sprawę do szuflady. Tak możnaby streścić moje dotychczasowe doświadczenia w przekonywaniu warszawskich decydentów co do idei stworzenia kolei miejskiej w Warszawie. Cały rozgardiasz, który wokół tej sprawy panuje, z pewnością opóźnił realizację tej koncepcji o wiele dekad. Mija druga dekada naszych działań, wcześniej próbowali inni.

Od dłuższego czasu z zainteresowaniem śledziłem sprawę powstawania systemu Szybkiej Kolei Miejskiej w aglomeracji warszawskiej. Jako że kolejne projekty miały jedną cechę: były nieco pozbawione kontaktu z rzeczywistością, który to brak zaczynał się już na schemacie linii, a eksplodował w dziedzinie finansowania projektu, postanowiłem wyrazić kilka moich myśli na temat tej cennej koncepcji. Spotkały się one z wielkim zainteresowaniem mediów i nawet „Wiadomości TVP1”, gdzie zaprezentowano zaproponowany w ramach owej koncepcji schemat połączeń. Co tak zainteresowało media? Czym był ten element, który przybliżył powstanie SKM? Jakie były efekty burzy medialnej wokół tego pomysłu? Wypadałoby więc przybliżyć czytelnikowi idee, jakie wywołały szum medialny wokół tej koncepcji.

2. METRA!

Mieszkańcy Warszawy chcą mieć metro, a stan obecny jest typowy dla krajów rozwijających się, a nie państw europejskich. Każdy mieszkaniec Warszawy przynajmniej raz był za granicą i widział gęstą sieć linii metra w Berlinie, Londynie, Paryżu, a także w Pradze, Budapeszcie i Moskwie. Warszawa ma obecnie pół linii metra i wygląda przy tym jak stolica kraju nieeuropejskiego, co oczywiście jest w obecnym, zacofanym stadium rozwoju sieci metra ewidentne, ale na pewno nie satysfakcjonuje władz. Na szczęście, zaległości można szybko nadrobić, wykorzystując do tego celu sieć kolejową, co jest praktykowane w niemal wszystkich większych aglomeracjach europejskich.

Przykład: w Walencji działa wąskotorowa kolej podmiejska z tunelem w centrum. Nazywa się potocznie i handlowo metrem (metro Valencia), mimo że technicznie ani historycznie nim nie jest. To się jednak dla pasażera nie liczy.

Systemy metra miast europejskich także kiedyś były kolejami krajowymi i były z sieci tej wydzielane jakiś wiek temu. Przykładów jest ogromnie wiele i jeśli je przeanalizujemy, wychodzi, że nie wszystko co się nazywa metrem, w rzeczywistości nim jest lub było. Granica jest bardzo mętna i płynna.
Z racji tego, iż kolej miejska w Warszawie także przebiega w ponad 2- kilometrowym tunelu (dłuższym niż w Walencji), nazwanie jej metrem na całej długości sieci nie będzie przesadą większą niż w Walencji.
Metro nie zawsze jest lub było metrem, często wyrosło z kolei!
· Koleje krajowe, które powoli przekształcały się w metro (wg pracy dr Jacka Wesołowskiego, Politechnika Łódzka):
·Londyn
·1836: London & Greenwich Rly.
·1863: Metropolitan Rly,
·Paryż
·1860-te lata: początki procesu
·1934: Petite Ceinture
·Nowy Jork
·1875: Els
·Chicago:
·1892-1898: kolej L’s
·Glasgow
·1872-1875: średnica, podejście do St. Enoch,
·1886: druga średnica
·1896: trzecia średnica
·Liverpool
·1886: Mersey Rly, inne koleje sieci krajowej
·Wiedeń
·1898- 1910: kolej Stadtbahn.

1. MANAGEABLE
Kolejarze zawsze obawiają się liberalnego podejścia do tematu kolei. Rozumiem nieco, dlaczego. Problemem ekonomicznym rynku transportowego jest tzw. foam skimming – zbieranie „śmietanki” najbardziej rentownych usług przez podmioty prywatne, a pozostawianie strat państwowej kolei. Pokazuje się przykład wydzielenia z PKP najbardziej rentownych linii do spółki PKP Intercity sp. z o.o. jako wynik takiego podejścia. Z innej strony- czy jest to zbieranie śmietanki, czy też po prostu dzielenie (ogromnego) rynku kolejowego na konkretne segmenty, by mogły się one rozwijać i by były łatwiejsze w zarządzaniu? W zasadzie terminem koniecznym do użycia w tym miejscu winno być słowo manageable. Słownik oxfordzki (Wordpower) podaje taką polską definicję: możliwy do zarządzania/ utrzymania (zarządzalny). I dokładnie o to chodzi- manageable: to słowo powinni sobie przyswoić twórcy reformy polskich kolei. Ogromna machina kolei państwowej nie jest możliwa do dobrego zarządzania, ani nawet do jakiegokolwiek zarządzania. Nią można tylko administrować i w pewien sposób kontrolować to, co się dzieje. Bez możliwości kierowania nią i pełnego kontrolowania rozwoju sytuacji.

Z relacji osób zarządzających kolejami w Niemczech i Szwajcarii do których dotrałem, wydajne przedsiębiorstwo kolejowe powinno dysponować 25- 30 jednostkami taborowymi i takie przedsiębiorstwa mają największą siłę rozwojową. Takie przedsiębiorstwa spełniają kryteria zarządzalności, wydajności, rozwojowości, elastyczności. Zastosowanie tego kryterium organizacyjnego dla reformy kolei w Warszawie poskutkuje istną rewolucją instytucjonalną, ale stworzy rozwojową strukturę na przyszłość. Bardzo rozwojową, sądząc z zaniedbań na rynku i tego, co możnaby tu zrobić.

3. Bez ruchu regionalnego na liniach miejskich

Spółka Koleje Mazowieckie pozostanie z ruchem regionalnym. Pociągi regionalne Kolei Mazowieckich staną się pociągami przyspieszonymi w rejonie obsługiwanym przez kolej SKM. Ostatnie postoje pociągów regionalnych dojeżdżających do Warszawy to: Grodzisk Mazowiecki, Piaseczno, Legionowo, Wołomin, Otwock, Mińsk Maz./ Sulejówek. Pociągi te skorzystają z dworców dalekobieżnych Centralnego, Zachodniego i Wschodniego, lub części popularnych dworców w Warszawie (np. Warszawa- Rembertów). Koniec z mieszaniem ruchu aglomeracyjnego i regionalnego- pociągi regionalne tej aglomeracji staną się przyspieszonymi bez żadnych wyjątków. W całej Europie kolej regionalna nie obsługuje aglomeracji. W mojej opinii- po prostu trzeba z tym  skończyć raz na zawsze także w Warszawie. Zresztą, takie coś jak mieszanie ruchu regionalnego z aglomeracyjnym jest niekoniecznie opłacalne, odpycha pasażerów zbyt długim czasem podróży.

PLK oddaje wydzielone linie kolei miejskiej innemu zarządcy. Takie linie to tunel średnicowy, linia nr 21 (W. Wileńska- Zielonka), linia nr 9 do Legionowa (1 tor), linia nr 1 do Grodziska Maz. (2 tory) itd.

4. SIEDEM LINII
Oznaczenia linii miejskich to rzecz typowa dla wszystkich systemów aglomeracyjnych. Pozwala włączyć kolej w układ komunikacyjny i semantycznie oraz wizualnie przerabia ją na rodzaj metra. Linie będą przebijać się przez aglomerację w prostych i czytelnych korytarzach, i kursować będą co 20 minut w szczycie i międzyszczycie i co 30 minut wieczorem. System będzie spójny z oznaczeniem metra, i jeśli plan „wciśnięcia kolei w miejsce metra” się powiedzie i zostanie zaakceptowany przez społeczeństwo, to w Warszawie będzie jedna linia metra i kilka linii kolei miejskiej, a podatnicy zaoszczędzą kilka miliardów, jakie pochłonęłaby realizacja pełnego programu metra. Konieczna jest jednak konsekwentna implementacja zmian i ich zaakcentowanie. Takie zmiany to dokładne i szczegółowe wprowadzenie elementów typowych dla kolei miejskiej- należy zwrócić ogromną uwagę na rozwieszenie schematów sieci i planów okolicy na stacjach, absolutnie jednolitą symbolikę oznaczeń i nazewnictwa, oraz pozbycie się wszystkich pozostałości z okresu PKP, przemalowanie taboru itd.

Stacje w Warszawie (wszystkie w ramach systemu SKM) stracą siermiężne tablice PKP z oficjalnymi członami „Warszawa” przed każdą nazwą, a nowe będą po prostu nazwami skróconymi np. „Dworzec Wschodni” lub „Ochota”, właściwymi dla systematyki nowego systemu. Każda stacja będzie wyposażona w zewnętrzne i wewnętrzne znaki graficzne „M” wskazujące naziemne „metro” wszystkim mieszkańcom i przyjezdnym. Symbole kolei PKP odejdą do lamusa, bowiem to metro przewozić będzie gro pasażerów i nawet jeśli pociąg dalekobieżny będzie korzystał z danej stacji, to jej oznaczenie będzie „à la metro”, a resztki PKP znikną.

Spis linii
M1- to linia metra konwencjonalnego,
M2- kolej miejska w relacji Grodzisk Mazowiecki- Dw. Zachodni- Dw. Wschodni- Otwock
M3- kolej miejska w relacji Grodzisk Mazowiecki- Dw. Zachodni- Dw. Wschodni- Sulejówek Miłosna- (Mińsk Maz.)
M4- kolej miejska w relacji Wileńska- Zielonka- Wołomin- (Tłuszcz)
M5- kolej miejska w relacji Legionowo- Dw. Wschodni- Dw. Zachodni- Piaseczno
M6- kolej wewnątrzmiejska, relacja Port Lotn. Okęcie- Dw. Zachodni- Dw. Wschodni- Dw. Gdański- Koło- Kasprzaka- Wola
M7- kolej miejska w relacji Wołomin- Zielonka- Rembertów- Dw. Wschodni
ewentualnie:
M8 i M9- linie podmiejskie kolei WKD

5. ZMIANY ORGANIZACYJNE
O tym, iż konieczne jest wydzielenie całego systemu SKM z non-manageable structures nieudanie zreformowanych Kolei Mazowieckich czy PKP, przekonywałem powyżej. Pytanie tylko, jak to zrobić bez specjalnych ustaw i całej machiny biurokratycznej, jaka wówczas zostanie uruchomiona. Najlepiej stworzyć spółki, w które Koleje Mazowieckie czy PKP wniosą tabor pociągów EZT i infrastrukturę. Błędem jest tworzenie jednej spółki kolejowej dla Warszawy- ona także będzie non-manageable i potrzeba będzie odrębnego dyrektora do każdej linii SKM, jak w Paryżu, gdzie jest ich około siedmiu, po jednym do każdej linii podmiejskiej systemu RER. Lepiej od razu tworzyć rozwojowe przedsiębiorstwa prywatne lub komunalne. Należy stworzyć co najmniej trzy spółki przewozowe.

Oto lista podziału rynku na nowe spółki, z proponowanymi nazwami:
– Warszawskie Koleje Miejskie sp. z o.o. będzie spółką pionowo zintegrowaną, obsłuży linie M2 i M3 ( opcjonalnie: przejmie infrastrukturę linii SKM do Grodziska Maz. ponadto zajmie się tunelem średnicowym kolei miejskiej i jego infrastrukturą.)
– Kolej Miejska sp. z o.o. zajmie się obsługą linii M5, inwestowaniem w linię na lotnisko Okęcie (którą stosunkowo łatwo stworzyć, pod sam terminal podchodzi bocznica kolejowa) i wprowadzi linię miejską M6,
– Kolej Aglomeracji Warszawskiej sp. z o.o. obsłuży linie M4 i M7 (opcjonalnie: także zajmie się infrastrukturą linii z Zielonki do dworca Wileńskiego.)
– nowa spółka prywatna która zajmie się obsługą relacji możliwej linii M10. Będzie to przyszła kolej podmiejska Konstancin Jeziorna- Dw. Zachodni- Dw. Główny- Kasprzaka- Bemowo. Tutaj konieczna jest inwestycja ok. 12 mln PLN w nowy tabor spalinowy. Możliwa jest także nowa linia Komorów WKD- Pruszków- Józefinów – Szczęśliwice- Dw. Główny oraz kolejna linia Ożarów Maz.- Dworzec Główny, który w tym przypadku stałby się terminalem kolei podmiejskich wykorzystujących krótki tabor spalinowy lub EZT.
– Zarządzanie stacjami i przystankami linii niewydzielonych z PKP przejdzie do odrębnej spółki, która będzie zarządzała majątkiem dworców, przystanków i nieruchomości kolejowych systemu SKM.
– Możliwe jest też powołanie zarządcy infrastruktury: będzie to np. Warszawskie Metro lub nowa spółka Koleje Warszawskie sp. z o.o., która przejmie całą odrębną infrastrukturę SKM i będzie nią zarządzać.

Wówczas spółki przewozowe nie będą zajmowały się torowiskami, a ich prywatyzacja będzie prostsza. By wyeliminować szkodliwe efekty ekonomiczne w postaci zaliczania fixed sunk costs jako variable costs przy rozliczaniu opłat za korzystanie z infrastruktury, należy uniezależnić koszt infrastruktury od przebiegu pociągów, tak by był on równy tylko kosztom krańcowym (marginal variable costs) w przypadku dodania nowego pociągu SKM w ofertę przewozową. Spółki będą odprowadzały stałą opłatę za infrastrukturę z bardzo niewielkim elementem zmiennym zależnym od przebiegu.

– Rola ZTM: Ważne jest stworzenie odrębnej organizacji zajmującej się systemem marketingowym i biletowym oraz nadzorowaniem stosowania jednolitych oznaczeń kolei miejskiej. Organizacja ta byłaby spółką- matką dla całego systemu szynowego aglomeracji i zarządzałaby elementami wspólnego marketingu. To ona dbałaby o oznaczanie symbolami „M” dworców i przystanków, wydawałaby rozkłady jazdy i ulotki dla pasażerów, tworzyłaby image kolei aglomeracyjnej. Ta spółka zarządzałaby systemem dystrybucji biletów i rozdzielałaby wpływy z biletów pomiędzy przewoźników, także PKP PR w ruchu podmiejskim.

Podsumowanie
Kolej w Warszawie stałaby się przewoźnikiem na poziomie europejskim i zaczęłaby się rozwijać. Spółki wykorzystywałyby tabor EZT przejęty od Przewozów Regionalnych lub Kolei Mazowieckich, który modernizowałyby sukcesywnie przez kolejne lata. Zakup nowego taboru jest nierealny ekonomicznie, a modernizacja istniejącego jest jedynym wyjściem z problemu. Należy założyć że nowym spółkom powiedzie się modernizacja obecnych EZT i zdobycie funduszy na nowy tabor. Ponadto tak niewygodny tabor jak pociągi podmiejskie EZT nadaje się według mnie tylko do obsługi ruchu aglomeracyjnego, bo na dłuższych trasach pasażerowie raczej z nich nie skorzystają, obawiając się niewygód.
Jasnym jest, iż nowe spółki przejmą managerów i pracowników z Kolei Mazowieckich, a bilans zmian może okazać się pozytywny dla dyrektorów z KM, mogących się przeciwstawiać reformom.

Japonia
W Japonii, w trzech największych aglomeracjach udział kolei w przewozach pasażerskich jest równy udziałowi przewozów samochodami osobowymi i wynosi 49 %. Wydajność pracowników kolei pasażerskiej w Polsce jest aż zabawna w porównaniu międzynarodowym, mierzona liczbą kilometrów przebiegu pociągów na jednego zatrudnionego jst aż 34- krotnie niższa. Na japońskich kolejach JR wyniosła aż 31 600 km (wzrost z 7300 km w 1965 roku), podczas gdy w Polsce na jednego zatrudnionego w PKP przypada 938 km przebiegu pociągów pasażerskich. W Japonii liczba podróży koleją na mieszkańca rocznie, czyli podstawowy miernik jakości systemu kolejowego, sięga liczby 175. W Polsce natomiast liczba podróży koleją wynosi 6,29 rocznie, czyli aż 28- krotnie mniej. Nie trzeba chyba nadmieniać, iż te wskaźniki są ze sobą ściśle powiązane i bez zwiększenia produktywności pracujących na kolei nie ma mowy o rozwiązaniu problemów tego środka transportu.

Warszawa potrzebuje ogromnej reformy komunikacji miejskiej

Od lat z zatroskaniem spoglądam na coraz to gorszy stan warszawskiej komunikacji miejskiej. Przez lata kilkakrotnie „interweniowałem”, pisząc różne apele oraz współorganizując konferencje prasowe pokazujące np. możliwości płynące z wprowadzenia w aglomeracji warszawskiej wzorowanej na rozwiązaniach zachodnioeuropejskich szybkiej kolei miejskiej. Niestety- kolejne rządy to po prostu rządy etatystów, czasami skrajnych. I właśnie do mocno etatystycznych w dziedzinie reformy warszawskiej komunikacji miejskiej zaliczyłbym dotychczasowy dorobek Hanny Gronkiewicz- Waltz, kolejnej prezydent miasta.

Liberalizm zakłada, że państwo powinno być tylko bocznym graczem na rynku, i pilnować jedynie przestrzegania reguł gry rynkowej oraz takowe ustalać. Nie powinno interweniować, ani w budowę metra, ani nawet w budowę dróg, torów, lotnisk etc. Wszystko to może dokonać kapitał prywatny jeśli stworzy się odpowiednie ramy dla jego działalności. Jedynie w przypadkach gdy dana inwestycja jest potrzeba społecznie, a nierentowna, można zaoferować podmiotom prywatnym odpowiednią dopłatę, i rozpisać przetarg szukając podmiotu który ją zrealizuje najmniejszym kosztem dla społeczeństwa.

Praktyka pokazuje, że jeśli przegonimy sektor państwowy z interwencjonizmu w sektorze transportu , to na terenach zurbanizowanych dominować zaczyna komunikacja miejska, bo budowa dróg w terenie zurbanizowanym jest bardzo droga. Pojazdy muszą płacić myto za wjazd do centrów i zajęcie odcinka drogi, ponieważ przepustowość ulic nie jest dobrem nieskończonym. Poprrzez myto unika się nieodwracalnych strat dobrobytu jakie ponoszą ci którzy stojąc w korkach tracą czas w którym mogliby pracować lub się relaksować.

Zaangażowanie pieniędzy podatników można znacząco zminimalizować. W Wielkiej Brytanii komunalna spółka kolejowa „Docklands Light Railway” buduje swoje linie kolejowe w całości kosztem sektora prywatnego. W drodze przetargu najmuje prywatne firmy które budują dla niej linie kolejowe i jeszcze je przez 30 lat eksploatują. Potem dopiero linia przechodzi na własność kolei komunalnej. W Polsce takie zaangażowanie kapitału prywatnego byłoby nie do pomyślenia. Po co się męczyć, skoro pieniądze można zabrać podatnikom? Tak właśnie postępuje miasto Warszawa. Wg ostatniej decyzji tutejszych władz koszt zakupu taboru dla linii kolei miejskiej na lotnisko Okęcie spadnie na podatników.

Dlaczego po Warszawie jeżdżą stare tramwaje i autobusy? Ponieważ i Tramwaje Warszawskie, i MZA, są komunalne, czyli państwowe. Czemu Szybka Kolej Miejska kursuje tak rzadko (co 30 minut) że prawie wcale? Bo jest komunalna, czyli państwowa. Czemu metro obsługuje tylko jedną linię mimo że na terenie miasta jest kilkaset km zwykle niewykorzystanych torowisk? Bo jest komunalne, czyli państwowe! Czemu nie może powstać drugie lotnisko dla Warszawy? Bo za jego tworzenie zabrały się same podmioty komunalne i państwowe, a kapitału prywatnego nie chcą dopuścić.

Szefowie warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego to, wnioskując z ich decyzji, zaprzysięgli etatyści. Być może brak im wiedzy ekonomicznej, być może nie są specjalistami z tego tematu. Odmiennie niż w innych miastach, tutejsze władze odpowiedzialne za transport miejski nie mają należytych kwalifikacji, nie są znane ze swoich publikacji naukowych, jak szefowie zarządów transportu innych miast, zwykle mający kwalifikacje naukowe, a niekiedy nawet tytuł doktorski. W Warszawie wygrały widać inne, nienazwane wprost kwalifikacje.

Warszawa mogłaby rozwijać i modernizować swój system transportu miejskiego bez obciążania podatnika. Nowy tabor, nowe linie- to wszystko może, i buduje na zachodzie kapitał prywatny. W zamian chce tylko godziwych zysków, ale też nie godzi się, by jego firmy były pożywką dla krewnych i znajomych królika. Co należy zrobić w Warszawie, to rozwalić królestwo w którym działają księżycowe prawa ekonomii nakazowo- rozdzielczej, i wprowadzić normalny, liberalny rynek transportowy.

Należy sprywatyzować spółkę Warszawska Szybka Kolej Miejska, poprzez sprzedaż jej na rzecz inwestora branżowego. Już dziś, zamiast puszczać podwójne składy co 30 minut, tą samą jedyną linię możnaby obsługiwać co 15 minut pojedynczym składem. ZTM rozpisywałby przetargi na obsługę poszczególnych linii, przewoźnicy kolejowi składaliby oferty a następnie obsługiwali te linie. Tabor może być własnością ZTM, taka sytuacja występuje w wielu krajach. Byt komunalnej kolei SKM obsadzonej osobami nieznanymi w środowisku managerów tej branży ( i tak rekrutującym się z osób z nadania politycznego), byłby zakończony.

Jest skrajnie nieodpowiedzialnym samo dopuszczenie do egzystencji firmy mającej tak wysoką pozycję monopolistyczną jak warszawskie przedsiębiorstwo autobusowe MZA. Wystarczy jeden strajk, jeden protest pracowników tej firmy, by sparaliżować Warszawę. Ponadto firma ta, jak pokazują statystyki za rok 2006, żąda najwyższych stawek za wozokilometr spośród grona innych firm obsługujących warszawskie linie autobusowe. Pokazuje to że o wyborze oferty MZA decydują inne względy niż ekonomiczne.

MZA należy poddać gruntownej reformie, rozbijając te zakłady autobusowe na szereg mniejszych firm. Każda zajezdnia stałaby się odrębną firmą, po to by w przypadku ewentualnego strajku siła przetargowa pracowników była mniejsza. Tak podzieliły swoje monopole w komunikacji miejskiej miasta, w których dochodziło do strajków- Gdynia i Białystok. Ulegnie też obniżeniu wskaźnik HHI (Hirschmann- Herfindahl Index) pokazujący skalę koncentracji na rynku, czyli siłę monopolistów. W Warszawie, gdzie niemal całość usług świadczą dwa komunalne monopole – MZA (obsługuje bodajże 80 % rynku) i Tramwaje Warszawskie, jest on tragicznie wysoki, zwłaszcza jeśli oba komunalne podmioty potraktujemy razem.

Miasta które rozbiły swoje komunikacyjne monopole na mniejsze podmioty, z czasem zbudowały mechanizmy konkurencji pomiędzy nimi. Przewoźnicy autobusowi konkurują w przetargach zlecanych przez zarząd transportu stawką wozokilometra i np. jakością taboru. W Warszawie tego elementu brak, ponadto wysokie stawki jakich żądają monopoliści powodują że ilość zamawianych wozokilometrów jest mniejsza, przez co autobusów w ruchu jest mniej. Stąd wieczny ścisk w godzinach szczytu. Stąd wielokilometrowe białe plamy na mapie komunikacyjnej miasta. W systemie bardziej wolnorynkowym podmioty byłyby bardziej zainteresowane ich wypełnieniem niż obecnie. W Wielkiej Brytanii w miastach gdzie transport autobusowy jest zliberalizowany całkowicie i panuje pełna dowolność, takich białych plam jest brak, ale zauważa się iż firmy autobusowe tworzą tam monopole.

Tramwaje Warszawskie musi spotkać podobna reforma. Należy też rozważyć poprzez analizę ekonomiczną zasadność przebudowy szeregu linii tramwajowych do technologii kolei miejskiej (Stadtbahn), czyli naziemnego premetra. Ta stosowana przede wszystkim w Niemczech technologia zakłada przebudowę istniejących linii tramwajowych do potrzeb nieporównanie bardziej pojemnego taboru, przypominającego składy metra. Aby przyspieszyć wysiadanie i obniżyć koszty zakupu taboru, rezygnuje się z niskiej podłogi, zamiast tego stosując wysokie perony na przystankach, takie jak na stacjach kolejowych.

Technologia ta pozwala na stworzenie z sieci tramwajowej relatywnie niewielkimi nakładami systemu transportowego o parametrach metra, zarówno pod względem przepustowości, pojemności taboru, jak i prędkości handlowej (pojazdy mają priorytet na skrzyżowaniach). Minusem jest rezygnacja z części przystanków bądź też ich obsługa tylko składami wybranych linii, celem przyspieszenia ruchu na sieci. Pojazdy kursują rzadziej, ale szybciej, koszty przewozu na mieszkańca spadają, istnieje możliwość rozładowania gigantycznego ścisku typowego dla tramwajów w Warszawie.

Tak naprawdę epoka klasycznych tramwajów w Warszawie już się kończy, przydadzą się one jedynie na bocznych liniach z niskim ruchem. Ostatni zakup długich wieloczłonowych tramwajów Pesy możliwe że był zakupem spontanicznym, nie poprzedzonym analizą finansową na temat przebudowy najbardziej oblężonych linii do standardu kolei miejskiej. W skali całego miasta, a nie jednej linii, tańszą opcją mógłby być wzorowany na miastach niemieckich system kolei miejskiej, lecz ostateczne słowo należy tu do wyników analizy ekonomicznej kosztów wprowadzenia takiego systemu wobec kosztów zakupu większej liczby tramwajów niskopodłogowych.

Poszczególne zajezdnie tramwajowe byłyby sprywatyzowane, każda stałaby się odrębną firmą. Tramwaje Warszawskie jako spółka zarządzałyby już tylko siecią tramwajową, otwartą dla wszystkich przewoźników. Wymiana tramwajów i zaciągnięcie kredytów na zakup nowego taboru byłoby już zadaniem prywatnych podmiotów. Samorząd w drodze przetargu organizowanego przez ZTM kontraktowałby jedynie ilość pociągokilometrów jakie wykonywałby na sieci tramwajowej każdy przewoźnik. Epoka brzydkich, starych i obdrapanych tramwajów z plastikowymi siedzeniami odeszłaby szybko do lamusa.

Metro, jak pokazuje przykład Londynu czy Hong- Kongu, może być prywatnym biznesem, połączonym z działalnością deweloperską wokół jego linii. Tak od lat funkcjonują prywatne przedsiębiorstwa kolejowe w Japonii. Miasto może oddać obsługę metra firmie prywatnej, zatrzymując dla bezpieczeństwa tytuły własności zarówno taboru, jak i infrastruktury. Prywatny operator metra może, wzorem Londynu, wejść w obsługę linii kolejowych, przebudowując je do standardu metra. Warszawa ze swoją gęstą, ale nieużywaną w podróżach miejskich siecią kolejową może mieć system metra równie rozwinięty jak w innych metropoliach świata, bez potrzeby budowy nowych linii. Istnieje tu co najmniej kilkanaście niedostatecznie wykorzystanych linii kolejowych.

Celem miasta powinno być powstanie kolejnego portu lotniczego dla Warszawy. Miasto powinno sprzedać swoje udziały w tym przedsięwzięciu prywatnemu podmiotowi, i namówić do tego samego ruchu władze województwa, również posiadające w planowanym nowym porcie udziały. Obecnie optymistycznie planuje się w tym porcie przyjmowanie awionetek. O ruchu planowym i tanich liniach nie ma obecnie mowy- brak jest pieniędzy nawet na przystosowanie starego hangaru do roli terminalu pasażerskiego. Prywatny kapitał dysponowałby większymi środkami i większą wiedzą niż podmioty państwowe, a sam interes jest wysoko rentowny. Tylko poprzez decyzję polityczną AMW nie sprzedała terenu portu mocno zainteresowanym firmom prywatnym.

Reasumując, w Warszawie konieczny jest odwrót od własności państwowej w dziedzinie transportu i przyciągnięcie podmiotów prywatnych na ten domagający się kapitału rynek. Dziś tramwaje pękają w szwach, a coraz więcej pasażerów odpływa do motoryzacji indywidualnej. Także dlatego, że nie mieszczą się w przepełnionych autobusach i tramwajach, albo dlatego że nie mogą zdzierżyć braku miejsc siedzących. Trudno się dziwić korkom na warszawskich ulicach, skoro ktoś chcący dojeżdżać do pracy komunikacją miejską nie ma szans na znalezienie miejsca siedzącego.

Mówienie o konieczności przesiadki na komunikację zbiorową dla dobra środowiska i przyszłych pokoleń jest w tej sytuacji czystą demagogią- w niej nie ma wolnych miejsc. Warszawa potrzebuje dogłębnej liberalnej reformy tego sektora, obalenia dogmatu państwowych monopoli, wystawienia „rodowych sreber” na sprzedaż. Inaczej miasto pozostanie z anachronicznym systemem transportowym pogłębiającym proces upadku centrum miasta i odpływu zamożnych mieszkańców na przedmieścia, poza granice nękanego korkami i hałasem motoryzacyjnym miasta.

Konieczność stopniowej segmentacji rynku- rozdzielenia ruchu miejskiego od regionalnego i krajowego w aglomeracji warszawskiej

Adam Fularz

Licząca 2,5 mln mieszkańców Aglomeracja Warszawska jest jednym z największych obszarów zurbanizowanych Europy bez rozbudowanej sieci transportu miejskiego o parametrach metra lub szybkiej kolei miejskiej. Zaangażowanie włącz miasta Warszawa w tworzenie zrębów systemu SKM oraz wydzielenie ze struktur PKP przewoźnika KM oraz stworzenia 3 linii SKM spowodowało iż ta luka stopniowo się wypełnia ofertą, ale wciąż nie ma nawet jednej linii SKM z prawdziwego zdarzenia- z wysoką częstotliwością i częstymi przystankami. Nie jest nią wciąż linia średnicowa.

Powstawaniu sieci kolei miejskiej w każdym z europejskich ośrodków miejskich towarzyszyło, w zależności od intensywności ruchu, rozgraniczenie ruchu miejskiego i krajowego. W Warszawskim węźle kolejowym takie rozgraniczenie nie ma miejsca, z uwagi na relatywnie znikomy ruch miejski w efekcie nieudanego stworzenia namiastki systemu SKM. Niemniej, takie rozgraniczenie musi nastąpić, jeśli system SKM ma odnieść sukces.

Niewiele jest wielkich miast europejskich, które mają linie średnicowe prowadzące przez ścisłe centrum miasta. Średnica warszawska, powstała relatywnie późno, jest jednym z niewielu atutów tego miasta w analizie porównawczej z innymi metropoliami Europy dokonanej przed laty przez jednego z polskich urbanistów. Niestety- średnica ta jest w ogóle niewykorzystana w ruchu miejskim. Wciąż brakuje kompleksowej oferty SKM na terenie całej aglomeracji.

Wypadałoby jednak przypomnieć propozycję konsekwentnego rozdzielanie ruchu miejskiego od krajowego, jaką autor przedstawił w ramach idei SKM Warszawa, nawiązującej do licznych prób skutecznego zmierzenia się z tematem kolei miejskiej, podejmowanych ze zwykle ogromnym zaangażowaniem przez różne środowiska już od roku 1937. Jak się wówczas autor spodziewał, dopiero liberalizacja rynku kolejowego i zniesienie monopolu PKP, czego był gorącym orędownikiem, umożliwiła powstanie takiego systemu transportowego.

W pierwotnej koncepcji SKM z roku 2002, wcielonej częściowo w życie, autor proponował kroki dość radykalne (oprócz swej głównej propozycji: postawienia na innych niż PKP przewoźników, co z perspektywy czasu okazało się być słuszną sugestią, niedocenioną jednakże przez inne grupy osób słusznie proponujących kolej miejską dla Warszawy już od wielu lat, tyle że w ramach PKP). Mając na uwadze doświadczenia Berlina i innych dużych aglomeracji zaproponował, by pociągi regionalne stały się bez wyjątku pociągami przyspieszonymi w rejonie zurbanizowanym obsługiwanym przez kolej SKM, i by definitywnie skończyć z praktyką mieszania ruchu regionalnego z miejskim. Autor zaproponował powstanie węzłów przesiadkowych z pociągów regionalnych na kolej miejską ulokowanych na krańcach aglomeracji.

Autor postulował by ostatnie postoje pociągów regionalnych dojeżdżających do Warszawy miały miejsce w miejscowościach w których możliwa byłaby przesiadka na jedną z linii przyszłego systemu SKM: Grodzisk Mazowiecki, Piaseczno, Legionowo, Wołomin, Otwock, Mińsk Maz./ Sulejówek. Pociągi linii regionalnych korzystałyby z dworców dalekobieżnych Centralnego, Zachodniego i Wschodniego, oraz kilku dodatkowych popularnych stacji kolejowych metropolii warszawskiej. Konieczne także byłoby konsekwentne rozdzielenie sieci dla ruchu aglomeracyjnego od wspólnej sieci dla ruchu dalekobieżnego i regionalnego wewnątrz aglomeracji- doprowadzenie do segmentacji tego rynku.

Krok taki umożliwi zintensyfikowanie ruchu miejskiego i wyeliminuje negatywne efekty zewnętrzne przelewania opóźnień na sieci krajowej na ruch pociągów miejskich. Jednocześnie pozostawiona zostanie możliwość korzystania w sytuacjach awaryjnych z sieci miejskiej przez pociągi dalekobieżne i vice-versa.

Stworzy to możliwość prywatyzacji sieci kolei miejskiej (pociągów wraz z infrastrukturą), co przynajmniej w przypadku kolei miejskich Japonii spowodowało ogromny boom budowalny i przebudowę większości stacji SKM w obszarze zurbanizowanym na centra handlowe. Pasażerowie kolei japońskich są chronieni przed prywatnymi monopolami kolejowymi poprzez specjalny system konkurencji poprzeczki, w którym państwo ściśle kontroluje poziom zysków osiągany przez przedsiębiorstwa kolejowo-developerskie (w Japonii te dwa typy biznesu ściśle się łączą) i nie pozwala na zbytnie nadużywanie renty monopolu ponad określony ustawą próg zysku. Przewoźnicy nadużywający swej pozycji na rynku karani są czasowym obniżeniem cen ich biletów, co powoduje spadek ich wpływów i zysków.

Analiza struktury obsługi ruchu miejskiego w Europie i Japonii pokazuje że na ogół skończono z obsługą ruchu w obszarze zurbanizowanym aglomeracji przez pociągi obsługujące region, gdy tylko istniały ku temu możliwości techniczne. To samo- segmentację rynku- proponuje się w Aglomeracji Warszawskiej. Sytuacja w której pociągi regionalne stają się miejskimi w obszarze zurbanizowanym, wydłuża izochrony czasu przejazdu koleją z miast regionu, i zmniejsza popyt na przewozy regionalne czyniąc tym samym kolej dużo mniej atrakcyjnym środkiem transportu w porównaniu z innymi środkami komunikacji.

W ramach pierwotnej koncepcji autor postulował także by konsekwentnie zmieniono oznaczenie stacji i przystanków kolejowych na sieci obsługiwanej przez kolej SKM. Zaproponowano konsekwentne zerwanie ze stylistyką oznaczeń typową dla sieci kolei krajowej i wprowadzenie oznaczeń stacji typowych dla systemów kolei miejskiej krajów wysokouprzemysłowionych. Proponowano by wszystkie stacje działające w ramach systemu SKM straciły tablice z epoki PKP z oficjalnymi członami „Warszawa” przed każdą nazwą, a nowe były po prostu nazwami skróconymi np. „Dworzec Wschodni” lub „Ochota”, właściwymi dla potrzeb nowego systemu.

Autor stworzył ikonografię oznaczeń dla nowego systemu. W intencji autora leży, by cały system kolei miejskich w Polsce miał jednolite oznaczenie nawiązujące do tradycji kolei w Polsce, ale nie wskazujące konkretnego przewoźnika jako operatora. Autor proponuje stosowanie litery S lub M na zielonym tle jako oznaczenie stacji kolei SKM, oraz zielony kolor dla oznaczenia lini SKM na planach miast. Autor udostępnia wszystkich zainteresowanym swoją propozycję ikonografiki bezpłatnie i zobowiązuje się promować jej stosowanie we wszystkich systemach SKM w Polsce. W intencji autora leży by ten symbol stał się synonimem nowej jakości w transporcie aglomeracji- gwarancji częstości kursów w ruchu miejskim, wynoszącej minimum 30 minut w szczycie i 60 minut poza szczytem w godz. 5:00-23:00.

Autor proponował też wprowadzenie jednolitego systemu oznaczeń linii kolei miejskiej, wspólnego w całym kraju. Wg jego intencji nazwa linii winna składać się z litery S lub M oraz kolejnego numeru linii (S1, S2, S3 etc.). Inne propozycje, czerpiące często z historii komunikacji miejskiej w danym regionie, ocenił jako niepraktyczne. Przestrzegał także przed literowymi oznaczeniami dla linii kolei miejskiej, które przynajmniej w przypadku Paryża, ewoluowały do roli trudno zrozumiałych dla pasażerów kombinacji kilku liter i cyfr oznaczających jeden z wariantów kilkudziesięciu relacji SKM obsługiwanych w aglomeracji paryskiej.