Sieć poł. nocnych w RFN |
Sieć poł. nocnych w RFN |
Załączona publikacja („Wzorcowe przykłady…” http://www.allianz-pro-schiene.de/cms/upload/pdf-Dateien/Publikationen/Miasto_Region_Kolej.pdf ) prezentuje szczegółowy opis takich przypadków.
W krajach europejskich nieliczne są przypadki zamykania linii kolejowych, zacofana Polska z jej kolejowym monopolem zrobiła w tej regule brutalny wyjątek i od razu wyszła na pierwsze miejsce w Europie pod względem zamkniętych kilku tysięcy kilometrów linii. Nasze koleje są straszne, szeczególnie w woj. Lubuskim niemal nikt nimi nie jeździ, ale nie jest to powód by wstrzymywać jakiekolwiek reformy tudzież zostawiać kolej na pastwę monopolu PR.
Po przeprowadzeniu reformy, na pozostałej sieci musi powstać kolejny operator, który powinien przejąć od Przewozów Regionalnych tabor pociągów regionalnych ezt. Muszą zostać wprowadzone regionalne pociągi przyspieszone typu Ekspress Regionalny (pomijające część stacji i przystanków osobowych, mające wyższą prędkość handlową), poprzez reformę obecnych połączeń pociagów osobowych. Prędkość handlowa musi być porównywalna z samochodem osobowym, jeśli kolej ma być bardziej samofinansująca się.
linia ER1 :
(Frankfurt/O)- Rzepin- Zbąszynek- Poznań (pomija część stacji w okolicach Poznania)
linia ER5 :
Zielona Góra- Czerwieńsk- Zbąszynek- Poznań (pomija Przylep, Pomorsko i część stacji w okolicach Poznania)
linia ER4 :
Głogów- Zielona Góra- Rzepin- Kostrzyn (pomija część najmniejszych przystanków osobowych)
Linia regionalna R2 :
(Berlin)- Kostrzyn- Gorzów- Krzyż (równiez możliwa jako ER2 po zredukowaniu liczby postojów).
Ta reforma kolei państwowej w woj. Lubuskim powinna spowodować wzrost popularności kolei, która na granicy polsko-niemieckiej przewozi jedynie 2 % pasażerów jak pokazują dane Straży Granicznej, czyli de facto jest tu zupełnie zmarginalizowanym środkiem transportu, ma mniejszy udział w rynku niż nawet w pro-samochodowych Stanach Zjednoczonych. Z niemieckiej perspektywy patrząc, kolej w Polsce nie istnieje, świat w którym pociągi regionalne kursują co 30 czy 60 minut kończy się we Frankfurcie nad Odrą czy Kostrzynie.
Przylep, Igor Przybylski, akryl na płótnie, 2006
Zachęcam władze województwa lubuskiego do zrezygnowania z usług Przewozów Regionalnych i szukania ratunku dla linii regionalnych gdzie indziej. W PR na pewno nikt nie myśli w kategoriach rozwoju, to przedsiębiorstwo nawet nie ma żadnej wizji rynkowej, a taktyka wielu firm w tej branży skupia się do zwalczania konkurencji nieuczciwymi metodami, czego dowodzą kary urzędu antymonopolowego dla PKP Cargo oraz odmowa udostępnienia taboru pasażerskiego swym konkurentom.
Obecna nieudolność Przewozów Regionalnych w wykorzystaniu udostępnionego temu państwowemu monopoliście taboru autobusów szynowych nie jest niczym wyjątkowym w skali całego kraju. Wydaje się, że podobnie jak władze wielu województw, również władze województwa lubuskiego powinny jak najbardziej na poważnie zastanowić się nad zrezygnowaniem z usług Przewozów Regionalnych, wybierając prywatnego przewoźnika albo nawet powołać własny podmiot świadczący usługi przewozowe. Praktyka pokazuje bowiem, że tylko w ten sposób- poprzez jasne i otwarte przełamanie monopolu w świadczeniu usług przewozowych- udało się zreformować koleje w większości krajów zachodniej Europy.
Wszyscy zachwycamy się kolejami zaraz za Nysą i Odrą: a tam po prostu jest konkurencja na sieci kolejowej, wyrażająca się tym, że w każdym z landów usługi przewozowe świadczy od kilku do kilkunastu przewoźników. Ciekawe, jak wyglądałaby sytuacja w RFN, gdyby usługi wykonywał tam tylko jeden przewoźnik na prawie monopolu? Jak na razie różnica jest taka, że po zachodniej stronie Odry pełne pasażerów pociągi regionalne kursują co 30 lub 60 minut, a w województwie lubuskim puste składy przemykają co kilka godzin. Pora zabrać się wreszcie za wyrównanie tych różnic.
W województwie mazowieckim powołano już oddzielną od Przewozów Regionalnych spółkę do wykonywania przewozów regionalnych. Podobnie jest w województwie kujawsko-pomorskim, gdzie podjęto odpowiednie decyzje i wybrano prywatnego przewoźnika. Problemem jest opór świadomych nieuchronności zmian związków zawodowych przeciwko pojawianiu się konkurencji. Niestety, znaczne zmiany są nieuniknione: Przewozy Regionalne ma przerost zatrudnienia i bez jego zdecydowanej redukcji jakiekolwiek pieniądze przekazywane temu przewoźnikowi będą stratą pieniędzy.
Unikanie dopuszczenia na rynek konkurencji to unikanie prawdy, popadanie w zakłamanie i obłudę. Należy dokonać wyboru: albo dbamy o interes pasażerów i ludności województwa, albo bronimy interesów związków zawodowych, dla których koniec monopolu jest końcem ich sensu istnienia, jakim była obrona tej branży przed wpuszczeniem do niej konkurencji. Należy skończyć z rozmowami o ratowaniu połączeń kolejowych w województwie, w momencie gdy nawet autobus szynowy, który takie połączenia może obsługiwać ponad 3-krotnie taniej niż zwykły pociąg, bardziej stoi niewykorzystany albo zepsuty, niż jeździ w ruchu.
(..)
Reformy kolei, z wielką pompą rozpoczęte ponad dekadę temu, zakończyły się zasłużoną klapą przede wszystkim w sektorze pasażerskim. Państwowego molocha podzielono na kilka mniejszych, niesprywatyzowanych, w dodatku często monopoli na swych rynkach, podzielonych na segmenty. Ponad 10 lat temu wydzielono szybkie ekspresy do osobnej spółki, która miała być sprywatyzowana, co oczywiście nie nastąpiło. Również trójmiejska szybka kolej miejska nie została sprywatyzowana. Państwo pozbyło się tylko podwarszawskiej kolei dojazdowej, popularnej wukadki, ale bynajmniej nie prywatyzując jej, tylko w teatralnej i wieloletniej procedurze „niby prywatyzacji” sprzedając ją konsorcjum samorządów.
Spojrzenie na rozkłady kolei pasażerskiej w tym kraju pokazuje jej upadek. Europejska kolej oferująca częste kursy co 20 lub 30 minut, najrzadziej co godzinę, kończy się w nadgranicznym Frankfurcie nad Odrą. Dalej zaczyna się horror dla podróżnych- pociągi jeżdżą niezwykle rzadko, nawet nie siląc się by stworzyć jakąkolwiek alternatywę dla innych środków transportu. Koleje przewożą często tylko studentów, uczniów, emerytów, kolejarzy oraz osoby pozbawione własnego samochodu. Wszyscy inni odeszli, po prostu nie widzimy normalnych pasażerów, średniozamożnych osób typowych dla pociągów w Czechach czy RFN.
A czemu by mieli jeździć polskimi kolejami? By się pobrudzić? Przejść przez rozpadający się dworzec pełen bezdomnych, a w skrajnym przypadku stać się ofiarą przestępstwa? Czym mieliby jechać? Niewygodnym pociągiem z siedzeniami wymoszczonymi twardym plastikiem? Pociągiem, który kursuje o 7:45, 11:50 i 14:21? I porusza się z prędkością 30- 40 km/h?
Nawet pod Warszawą koleje są w stanie upadku. Przeglądając rozkłady znalazłem w środku dnia 1,5-godzinne dziury w ruchu podmiejskim tej 2,6-milionowej aglomeracji. W mniejszych miejscowościach jest tylko gorzej. Zielona Góra w woj. Lubuskim. Na podmiejskiej linii do pobliskiej Nowej Soli, 40-tysięcznego miasta odległego o 20 minut podróży, pociągi kursują w 3-godzinnych odstępach, a pomiędzy 18.50 a 22.45 nie było w jednym sezonie żadnego. Kto tym jeszcze podróżuje? Przecież są samochody, autobusy, busy. Szczególnie prywatni przewoźnicy świetnie wypełnili lukę pod odejściu PKP. Na wspomnianej linii kursują co 30 minut w szczycie.
A pociągi? Kogo one wożą dziś? Jeszcze mają znaczenie w podróżach dalekobieżnych, ale już niemal żadnego w podróżach regionalnych na polskiej prowincji- tutaj w pociągach regionalnych pozostali tylko uczniowie, studenci, i mniej zamożni pasażerowie podróżujący na przesiadki w relacjach dalekobieżnych, w których kolej jest jeszcze atrakcyjna cenowo. Nawet ci nie posiadający samochodów umknęli do autobusów.
Reformy PKP się nie udały, ponieważ robiły je osoby które nie miały o tym żadnego pojęcia. Oficjalne dokumenty rządowe są dowodem na to że nikt nigdy nie analizował reform w innych krajach Europy, nikt nawet nie był zainteresowany tym, by ich efekt był jak najlepszy dla pasażerów. Polscy politycy naszkicowali tylko plan stopniowego spadku liczby pasażerów, który udało im się zrealizować aż z nawiązką.
Wszędzie w Europie udane reformy kolei opierały się na wprowadzeniu konkurencji innych przewoźników na rynek pasażerski. Sensu o tym w szczegółach pisać nie ma, niemniej skutecznie udało się odwrócić trend upadku, a na rynek przewozów pasażerskich zawitała dawno tu nie widziana konkurencja. Dziś koleje regionalne w Europie mają się na ogół bardzo dobrze, oferują pociągi co kilkanaście lub kilkadziesiąt minut, i z reguły by dotrzeć gdziekolwiek wystarczy stawić się na dworzec kolejowy, a rozkłady są tak dograne byśmy dotarli tam z reguły bez czekania powyżej 20- 30 minut na pociąg w naszym kierunku.
Polskie koleje na tym tle to ruina bardzo dawno minionej świetności, gdzie po stawieniu się na dworzec celem dokonania dalekiej albo nawet bliskiej podróży jedyne co możemy stwierdzić iż następny pociąg jest za kilka godzin, a przesiadka także wymaga znacznego czasu oczekiwania.
Kolej w Polsce utrzymała swoją pozycję jedynie w kilku regionach, w kilkunastu korytarzach transportowych. W województwach takich jak lubuskie odeszła w niepamięć historii. Ongiś gęsta sieć kolejowa docierająca do bez wyjątku każdego miasta i miasteczka tego milionowego regionu została zredukowana do 7 głównych linii, na których pociągi kursują co kilka godzin, zwykle z prędkością 20- 35 kilometrów na godzinę. To tam, w woj. Lubuskim po raz pierwszy w życiu zobaczyłem kilkusetmiejscowy pociąg z jednym tylko pasażerem na pokładzie.
Jaki sens jest to przedłużać? Nieudolne reformy, ba, nazwać to reformą byłoby obelgą dla słowa reforma, zniszczyły kolej jako system transportu w bardzo wielu regionach tego kraju. W innych krajach dokonujących z nami reform rynkowych udało się ocalić kolej regionalną: dla przykładu Czechy dysponują świetną siatką częstych połączeń kolejowych na 9300 tys. km linii, nie zamknięto niemal żadnych linii, 791 szynobusów, stanowiących aż ¼ całości taboru kolejowego obsługuje ponad połowę całości ruchu na kolejach. Rocznie oferuje się mieszkańcom Czech 108 milionów kilometrów publicznych przewozów pasażerskich. Przewieziono 178 milionów pasażerów na średni dystans 35 km.
Grupa PKP w 2005 roku przewiozła podobno 218 mln pasażerów, do tego dochodzą wyniki Kolei Mazowieckich. Jakie są przewozy, tak naprawdę od lat nie wiadomo. Statystyki dokonują niewyjaśnionych fluktuacji. W roku 2003 zmieniono sposób liczenia podróżnych i z 244 mln w roku 2002 słupek urósł, oczywiście beż żadnych inwestycji ani zmian na rynku aż do 283 milionów przewiezionych podróżnych rok później.
Jaka będzie przyszłość tego czegoś, co 25 lat temu było jeszcze koleją, a po latach kryzysu a potem pseudo-reform dokonanych przez niekompetentnych polityków jest już tylko ruiną? Jeśli ten trend się dalej utrzyma, to z rzadka kursujące pociągi będą wozić po zabytkowych torach tylko tych którzy nie mogą skorzystać z innego środka transportu, natomiast my pojedziemy autobusami, samochodami czy nawet polecimy samolotami.
Kolej nie jest musem w żadnym z krajów, choć jest pewnym standardem cywilizacyjnym w miejskiej Europie, gdzie posiadanie samochodu nie jest przymusem, a pociąg jest widziany jako jeden z elementów wolności wyboru. Kryteria ekonomiczne, jeśli grają tutaj rolę, to często na niekorzyść samochodów osobowych, które szczególnie w miastach generują olbrzymie koszty zewnętrzne. Koszty których liczne warianty podliczenia
Kolej jest dziś w takim stanie, a polityka obecnego rządu taka, że suma tych obu może dać tylko jedno: nieodmiennie dalszy upadek tego środka transportu. Starodawne już pociągi pojadą 25 km/h, monopolista zażyczy większych dotacji na wprawienie w ruch swego ruchomego muzeum pełnego natręctw w stylu fatalnej informacji o dostępnej ofercie… Gdzie indziej pasażerowie mają informację automatyczną w dystrybutorach biletów, w Polsce wciąż pokutują okienka z niedoinformowanymi pracownikami. Idzie Euro 2012, a słyszę że w Warszawie pracownicy informacji informują cudzoziemców po polsku, iż obsługują klientów tylko w języku polskim.