Problemy gospodarcze – motoryzacja, budowa dróg a rozwój gospodarczy

Nową infrastrukturę w krajach OECD, w tym przede wszystkim autostrady, budowano, gdyż spodziewano się wpływu na rozwój gospodarczy (wzrost produktywności). Bazą dla takiej polityki było: ograniczenie czasu podróży, jej elastyczność i dostawa towarów w odpowiednim momencie. W efekcie społeczeństwo zaczęło wydawać więcej pieniędzy na podróże niż na większość innych typów konsumpcji. W krajach OECD podróżowanie wzrosło o 30% podczas dwóch ostatnich dekad. Więcej niż połowa pracy przewozowej samochodów w Europie Zachodniej jest związana z wypoczynkiem i zakupami. Analiza celów podróży samochodów w krajach wysoce zmotoryzowanych wskazuje, że większość ruchu jest raczej konsekwencją wysokiego dochodu niż warunkiem wstępnym dla gospodarczej prosperity.

Występują liczne trudności metodologiczne i praktyczne oceny wpływu np. autostrad transeuropejskich na rozwój gospodarczy, szczególnie wszelkie uogólnienia utrudnia specyfika lokalna Niektórzy eksperci uważają, że autostrady wywołują efekt tunelowy, gdyż wpływają na ożywienie na swoich wlotach i wylotach a pogarszają sytuację lub utrzymują stan dotychczasowy na obszarach przelotowych. Inni eksperci są zdania, że autostrady przynoszą korzyści ruchowi samochodowemu na odcinkach silnie obciążonych, natomiast nie dotyczy to całej sieci. Whitelegg podważa on obiegowe przekonanie, że drogi o najwyższych parametrach, szczególnie autostrady mają istotny wpływ na rozwój gospodarczy. Te sprzeczne opinie były dyskutowane i ilustrowane licznymi przykładami jednak nie uzyskano jednoznacznej odpowiedzi, gdyż brak jest dostatecznej liczby badań makroekonomicznych, ankiet monograficznych i analitycznych konkretnych regionów, ustalenia stref wpływów wzdłuż autostrady, wielkiej różnorodności regionów co do początkowego poziomu gospodarki, urbanizacji, industrializacji, turystyki, aktywności lokalnych działaczy gospodarczych itd.

W Polsce eksponuje się znaczenie budowy autostrad dla nowych miejsc pracy. Tymczasem z doświadczeń zachodnich wynika, że budowa autostrad generuje najmniej miejsc pracy spośród wszystkich publicznych inwestycji infrastrukturalnych. Wydając 1 miliard marek niemieckich na autostrady udało się uzyskać 14 – 19 tysięcy miejsc pracy w porównaniu do 22 tysięcy w przypadku kolei i 23 tysięcy w wypadku lekkich systemów szynowych.

W „Rzeczpospolitej” Bachmann pisze: „z perspektywy takich krajów jak Austria i Szwajcaria jest zupełnie niezrozumiałe, że Polska wręcz zabiega o zwiększenie tranzytu samochodowego i buduje w tym celu nawet autostrady podczas gdy tranzyt ten jest zmorą, ekologicznym koszmarem i jest zwalczany wszelkimi sposobami. Kilkakrotnie doprowadziło to już do poważnych konfliktów między Austrią a Wspólnotą Europejską. Rozmiar tranzytu w pertraktacjach o przystąpieniu Austrii do UE stanowił jeden z poważniejszych punktów spornych. Szwajcaria woli przeładowywać samochody na kolej i unikać zbędnego tranzytu samochodowego . w przekonaniu, że przynoszą one więcej strat niż korzyści z tytułu opłat tranzytowych. W Polsce natomiast występuje mit spodziewanych korzyści z tranzytu samochodowego.

W wyniku międzynarodowego seminarium stwierdzono, że nie ma wiarygodnych podstaw do twierdzenia, że budowa dróg wpływa generalnie na wzrost gospodarczy i wzrost zatrudnienia. Generalnie wpływ budowy dróg na wskaźniki zatrudnienia uzależnione są od charakterystycznej specyfiki regionalnej, krajowej, międzynarodowej gospodarki takiej jak wskaźnik bezrobocia i powody bezrobocia. Drogi wpływają na lokalizację aktywności gospodarczych, ale nie wiadomo czy budowa nowych dróg do regionów uboższych i peryferyjnych gwarantuje wyrównanie standardów gospodarczych. Dostęp do sieci drogowej jest tylko jednym z wielu czynników wpływających na decyzje przedsiębiorstw, a empiryczne doświadczenia pokazują, że relokacja aktywności gospodarczych ma miejsce głównie wewnątrz regionów. Wg ekspertów istnieje wiele lepszych sposobów bardziej efektywnego wydatkowania funduszy na wyrównanie standardów gospodarczych niż budowa dróg .

Trzecim aspektem gospodarki jest zysk jaki przynoszą różne obszary na których odbywa się aktywność gospodarcza. Badania wykazały, że zdecydowana większość klientów – w przeciwieństwie do właścicieli sklepów – opowiada się za zmniejszeniem liczby miejsc parkingowych i atrakcyjniejszą uwolnioną od spalin i hałasu przestrzenią publicznego handlu. Badania akcentują ważność niedocenianej przez biznes i polityków komunikacji zbiorowej oraz niezmotoryzowanej jako że pozytywna korelacja występuje pomiędzy tymi rodzajami transportu a pozytywnymi tendencjami w handlu. W Bordeaux (Francja ) w rok po zamknięciu ruchu samochodowego w centrum sprzedaż wzrosła o 20% . Wyniki badań przeprowadzonych w Niemczech pokazują, że środki uprzywilejowania pieszych stały się również źródłem wzrostu korzyści lokalnego biznesu. Wzrost korzyści lokalnego biznesu wyniknął z faktu, że obszary centralne takich miast jak: Monachium, Lyon, Leeds, Minneapolis stały się bardziej atrakcyjne i ściągnęły więcej ludzi . Są także publikacje wskazujące na negatywny efekt gospodarczy ograniczeń ruchu samochodowego. Np. Sjoerd Stienstra w publikacji twierdzi, że udział zmotoryzowanych klientów wynosi około dwie trzecie całego obrotu holenderskich sklepów a ograniczenia ruchu samochodowego mogą się przyczynić do spadku zysków. Dostępność hipertmarketów samochodem zwiększa skalę zakupów w ilościach półhurtowych.

Często powoływany jest związek pomiędzy rozwojem systemu transportowego kraju a wzrostem dochodu narodowego. Jednak wydaje się, że przeceniana jest rola rozwoju systemu transportu jako stymulatora aktywności gospodarczej. Badania i analizy takie jakie wykonane w projekcie UE POSSUM , wskazują na konieczność racjonalizacji procesów produkcyjnych i dystrybucji, globalnego transferu technologii oraz rozwoju rynków lokalnych („efekt glokalizacji”). Może to zwiększyć wielkość przewozów nie zwiększając przy tym pracy przewozowej, z racji zmniejszonych odległości.

CYTAT ZA „Alternatywna polityka transportu w Polsce wg zasad ekorozwoju, 1999”

Problemy społeczne i gospodarcze – problem zatłoczenia (kongestii) i rozprzestrzeniania się miast

Zjawisko kongestii jest ściśle związane z ruchem samochodowym i w skrajnych przypadkach rozciąga godzinę szczytu nawet do 14 godzin. Początkowo myślano, że zapewnienie większej przepustowości trwale rozwiąże problem kongestii. Okazało się jednak, że poprawa następuje czasowo, po czym pomimo budowy nowych kongestia nada narasta. Najtrudniejsze problemy występuję w obszarach zurbanizowanych ale od kongestii nie są również uwolnione obszary zamiejskie, np. w okresie urlopów. W Los Angeles aż 2/3 powierzchni centralnej miasta przeznaczono dla samochodu, a mimo to problem korków nie został rozwiązany.

Wielka terenochłonność samochodu powoduje, że zaledwie 11% udających się do pracy samochodem w Londynie zajmuje 90% powierzchni placów i ulic. Połowa amerykańskich przedsiębiorstw oceniła, że warunki poruszania się po 13 największych miastach USA wpływają destrukcyjnie na samopoczucie pracowników , ich wydajność, punktualność i emocje. Szacunki OECD mówią, że przez ostatnie 20 lat w głównych miastach krajów OECD prędkości spadły o 10% mimo wielorakich działań technicznych mających na celu poprawę warunków ruchu. W niektórych miastach europejskich średnie prędkości w szczycie ruchu są mniejsze niż w czasach gdy funkcjonował ruch konny .

Problem kongestii nie jest ograniczony wyłącznie do miast o czym świadczy brak przepustowości na autostradach niemieckich. W USA 49% autostrad jest zatłoczonych a 42% ruchu odbywa się w złych warunkach, choć sieć drogowa jest w tam wyjątkowo bogata i liczy aż 6 242 177 km dróg i 82 279 km autostrad. Opóźnienia w ruchu w 1987 roku spowodowane korkami drogowymi w USA obliczono na 2 miliardy pojazdogodzin i były one większe o 60% w stosunku do 1984 roku. Prognozy do 2005 roku przewidują 500% wzrost opóźnień co oznacza straty 10 miliardów pojazdogodzin i 6 – krotny wzrost kosztów z tego tytułu. W Holandii czas stracony w wyniku kongestii na głównej sieci drogowej wzrósł z 23,8 milionów pojazdogodzin (35,5 milionów osobogodzin) w 1985 roku do 32,5 milionów pojazdogodzin (45,5 milionów osobogodzin) w 1989 roku.

W Wielkiej Brytanii mimo budowy nowych dróg, kongestia do 2010 roku wzrośnie o 14%, przy spadku średniej prędkości o 5%. Gdyby zwiększyć wydatki na budowę dróg o połowę to kongestia wzrosła by o 7% a prędkość spadłaby o 3%. Postulowana 50% redukcja wydatków na drogi bez działań alternatywnych spowodowałaby wzrost kongestii o 23% i spadek prędkości o 9%. Kongestia szczególnie groźna jest dla naziemnej komunikacji zbiorowej (autobusy, tramwaje), gdyż powoduje nieregularność jej kursowania co zniechęca pasażerów do jej usług.

Spadek liczby pasażerów powoduje z kolei spadek częstotliwości kursowania a to kolejny odpływ pasażerów do takiego stopnia, że utrzymywanie komunikacji zbiorowej staje się nieopłacalne a linię trzeba zamknąć. W najnowszych propozycjach dla Wielkiej Brytanii wszędzie gdzie występuje znaczący ruch samochodowy o charakterze lokalnym proponuje się całkowite lub okresowe zamknięcie wjazdów zamiast budowy nowych dróg lub poszerzania istniejących. Proponuje się także ograniczenie funduszy na budowę autostrad i nowych dróg o połowę, a w zamian poprawę transportu zbiorowego wraz z całym pakietem restrykcji szczególnie finansowych wobec samochodu .

Transport wpływa w różnoraki sposób na przestrzeń. Po pierwsze zajmuje teren, który był poprzednio przeznaczony dla innych celów. Każdy kilometr autostrady zajmuje 5 – 12 ha ziemi, węzeł 16 ha a infrastruktura dodatkowa 3-4 ha na 100 km autostrady. Transport wpływa na użytkowanie przestrzeni. Przez poprawienie dostępności w niektóre obszary nowa infrastruktura lub poprawiona obsługa może prowadzić do nowego zagospodarowania przestrzeni w postaci: terenów handlowych, przemysłowych, mieszkaniowych i innych aktywności które pierwotnie nie były tam planowane. Takie współzależności mogą oddziaływać w dwie strony: nowe aktywności generują ruch i wzmacniają nacisk na poprawę transportu .

Z pasa terenu o szerokości 3,5 m może w przeciętych warunkach w ruchu miejskim skorzystać w ciągu godziny: 20 000 pieszych, 6 000 rowerzystów, 1 200 pasażerów samochodów osobowych, 12 000 pasażerów autobusu lub tramwaju,. Wzrastanie odległości między miejscem zamieszkania a miejscem pracy spowodowane uprzemysłowieniem przy wzrastającej dostępności samochodu doprowadziła do rozlania się obszarów zurbanizowanych i znacznego wzrostu potrzeb transportowych. W tym samym czasie zmniejszenie gęstości obszarów mieszkaniowych spowodowało trudność w zapewnieniu konkurencyjnej do samochodu komunikacji zbiorowej w tym obszarze. Zmiany w strukturze rodzin (mniejsze gospodarstwa domowe) oraz rozwój peryferyjnych centrów handlowych wzmacniają te trendy.

Transport zaczyna się sam napędzać w negatywnych tendencjach; dostęp do mobilności kreuje dodatkową mobilność, która często może być efektywnie zaspokojona tylko przez samochód. Historyczna funkcja miast lokalizująca aktywności w jednym miejscu, a przez to ograniczająca potrzebę podróżowania ulega wymianie na sytuację w której miejsca pracy, miejsca zamieszkania, miejsca rekreacji i zakupów powodują wzrost potrzeb podróżowania. Odbywa się to wg zasady błędnego samonapędzającego się koła: wzrost użycia samochodu – rozproszenie obszarów mieszkaniowych – ograniczenie transportu publicznego bo nieefektywny w takiej sytuacji, potrzeba substytucji transportu zbiorowego przez dodatkowe użycie samochodu – promocja dalszego rozproszenia obszarów mieszkaniowych – wzrost użycia samochodu.

Istnieje jeszcze inny aspekt konsekwencji przestrzennych powodowanych przez samochód. W europejskich miastach centrum jest szczególnie atrakcyjnym miejscem. Jednak wraz ze wzrostem użytkowania samochodu jego atrakcyjność maleje, gdyż dostępność centrum z powodu kongestii spada. W konsekwencji miasto się powiększa przesuwając swoje granice i „pęcznieje” w wyniku powstawania nowych aktywności na jego obrzeżach w nadziei, że tam łatwiej będzie można dojechać samochodem. Tymczasem powiększenie obszaru miasta zwiększa również długość podróży a to z kolei zwiększa nacisk na używanie samochodu poszerzając obszar kongestii. Czas podróży w miastach w zasadzie nie ulega zmianie od starożytnego Rzymu po współczesny Paryż. Zmieniają się tylko środki transportu, liczba podróży, a przede wszystkim rośnie długość podróży. Ze względów na ww. konsekwencje przestrzenne koniecznym jest zajęcie się długością podróży.

Zatem z uwagi na znaczną terenochłonność samochodu, negatywny wpływ kongestii, wzrost długości i ilości podróży, użytkowanie samochodu musi podlegać ograniczeniom.

CYTAT ZA „Alternatywna polityka transportu w Polsce wg zasad ekorozwoju, 1999”

Problemy społeczne – potrzeba samochodu; moda czy konieczność

Transport  w USA w początkach eksplozji motoryzacji masowej,
fot. archium

(przesłanki psychologiczno – socjologiczne)

Samochód osobowy spowodował rewolucję w świadomości społecznej.

Badania przeprowadzone w Austrii wskazały, że wielu użytkowników samochodu osobowego nie za bardzo potrafi uzasadnić celowości jego użytkowania zamiast roweru czy też
komunikacji zbiorowej. Z kolei inne źródła wskazują , że samochód spowodował pojawienie się nowych bardzo subiektywnych odczuć jego użytkownika. Wśród tych odczuć użytkownika samochodu wyróżnia się następujące: poczucie wolności,
zaspokojenie marzenia, spełnianie przyjemności, poczucie niezależności, poczucie
prędkości, snobizm itp. Doznania te w sposób niezwykle efektywny wykorzystują
reklamy samochodów. Odczucia te wymykają się z możliwości ich racjonalnego
skwantyfikowania np. dla celów modelowania ruchu. Racjonalne czynniki nie mogą
dotrzeć do świadomości społecznej, stąd dużą rola spoczywa na systemie edukacji.

CYTAT ZA „Alternatywna polityka transportu w Polsce wg zasad ekorozwoju, 1999”

Problemy społeczne – zagrożenie wypadkami

Najpoważniejszym zagrożeniem w transporcie są wypadki, przy czym zróżnicowanie pomiędzy różnymi rodzajami transportu jest znaczne. Największe zagrożenie
stanowi masowa motoryzacja. Nie jest to wyłącznie problem braku autostrad, na których statystycznie jest mniej wypadków lecz istotnej cechy ruchu
samochodowego, który stanowi najpoważniejsze zagrożenie zdrowia i życia. W przeciętnym roku transport drogowy zabija na świecie 250 000 – 500 000 osób i
pozostawia kilka milionów rannych. W Polsce wskaźniki zagrożenia są 3 – 4
krotnie większe niż w krajach Unii Europejskiej. W Polsce corocznie ginie na
drogach kilka tysięcy osób (w 1998 roku 7080 zabitych) a rannymi pozostaje
kilkadziesiąt tysięcy osób (w 1998 roku 77.560). Szacunkowe straty z powodu
przedwczesnych zgonów, inwalidztwa i absencji chorobowej liczone w wielkości
niewytworzonego dochodu narodowego przewyższają wielkość wydatków budżetu na
opiekę zdrowotną i pomoc społeczną. Do tych strat należy również doliczyć koszty
leczenia, zasiłków chorobowych, rodzinnych i koszty pogrzebu. Ogólne straty
finansowe w Polsce spowodowane wypadkami i kolizjami drogowymi szacowano w 1998
r. na 30 mld PLN. . W krajach OECD szacuje się koszty wypadków na 2% PNB, a w
kwotach bezwzględnych, np. Holandii – 6 ml guldenów rocznie .

D.Teufel porównał między sobą zagrożenie jakie powodują przez wypadki różne środki
transportu. Okazuje się, że samochód osobowy jest 30 – krotnie bardziej
niebezpieczny niż kolej i 10 – krotnie bardziej niebezpieczny niż autobus.
Wskaźniki dla ruchu towarowego w ilości zranionych na miliard tonokilometrów są
następujące: kolej – 10, samochody ciężarowe – 248. W Polsce wskaźniki zabitych
na 100 milionów pasażerokilometrów + tonokilometrów wynoszą: 0,76 – w przypadku
kolei, 45,6 – w przypadku transportu drogowego. Wskaźniki zabitych + rannych na
100 milionów pasażerokilometrów + tonokilometrów wynoszą: 3,3 – w przypadku
kolei, 423 – w przypadku transportu drogowego.

CYTAT ZA „Alternatywna polityka transportu w Polsce wg zasad ekorozwoju, 1999”

Problemy społeczne – wpływ na zdrowie

Większość spośród najbardziej szkodliwych zanieczyszczeń z pojazdów
mechanicznych trafia do organizmu wraz z wdychanym powietrzem, dzięki czemu
dostają się głęboko do płuc powodując zniszczenie delikatnych komórek. Na
przykład ozon, który jest bardzo silnym utleniaczem, niszczy komórki ścianek
płuc powodując przedostawanie się płynów do płuc. Pewne grupy osób są bardziej
narażone na szkodliwy wpływ zanieczyszczenia ozonem: osoby poniżej 25 roku
życia, a w szczególności dzieci, osoby cierpiące na astmę oraz 10% ogólnej
populacji, które z nieznanych przyczyn są dwukrotnie bardziej niż pozostałe
osoby podatne na szkodliwe działanie ozonu.
Pyły zawieszone w powietrzu
stanowią również czynnik potęgujący dolegliwości związane z różnymi chorobami.
Ogólnoeuropejskie badania dowiodły, że powodują wzrost liczby hospitalizacji
osób cierpiących na astmę oraz przewlekłe choroby płuc. Mogą prowadzić
jednocześnie do zakłóceń w pracy płuc oraz potrzeby zażywania większych dawek
lekarstw przez astmatyków. Wiążą się również ze wzrostem dolegliwości układu
oddechowego, np. przeziębień, bólów gardła i zapalenia zatok.

Smog powstający w zimie łączony jest z szeregiem dolegliwości
zdrowotnych objawiających się, między innymi, poprzez częstsze przyjęcia osób
cierpiących do szpitali, większą częstotliwość występowania chorób układu
oddechowego, wzmożoną nieobecność w pracy, a nawet wzrost śmiertelności.
Ponieważ jednak równocześnie wzrasta poziom zanieczyszczeń różnymi substancjami
trudno jest ocenić jednoznacznie, która z nich powoduje największe szkody.
Badania wykazały związek pomiędzy podniesionym poziomem zanieczyszczeń
dwutlenkiem azotu a występowaniem kaszlu i przekrwień u dzieci oraz
spotęgowaniem trudności w oddychaniu pośród osób cierpiących na astmę.
Przeprowadzono również badania, które wskazują, że mieszkańcy terenów
zlokalizowanych w pobliżu dróg, gdzie występuje wysoki poziom dwutlenku azotu,
są szczególnie narażeni na dolegliwości układu oddechowego.

Międzynarodowe Centrum Badań nad Nowotworami przy Światowej Organizacji
Zdrowia ocenia, że niektóre rodzaje zanieczyszczeń występujących w spalinach
samochodowych są rakotwórcze. Spośród nich za szczególnie szkodliwe dla zdrowia
uważa się benzen i cząsteczki powstające przy spalaniu paliwa. Stwierdzono
bezpośredni związek pomiędzy zanieczyszczeniem benzenem a wzrostem
zachorowalności na raka. Wg niektórych ekspertów nie ma bezpiecznego poziomu
skażenia powietrza benzenem. Uznano obecna paliwa jako produkty o
nieakceptowanym poziomie toksyczności i koniecznym jest aby rafinerie
ograniczyły w nich poziom benzenu i innych węglowodorów aromatycznych.

Gerald Jones z Ministerstwa Zdrowia Wielkiej Brytanii zwrócił uwagę na
relacje pomiędzy wysokimi koncentracjami dwutlenku azotu a wzrostem
śmiertelności. Tlenki azotu łatwo rozpuszczają się we krwi i przez to głęboko
penetrują do ludzkiego organizmu stając się powodem dolegliwości układu
oddechowego a wg ostatnich doniesień mogą działać rakotwórczo.
Nie od dziś
wiadomo, że tlenek węgla emitowany w spalinach łączy się z hemoglobiną zawartą
we krwi i utrudnia jej prawidłowe krążenie, co powoduje dolegliwości związane z
układem krążenia, sercem, centralnym układem nerwowym. Najczęstszym symptomem
obecności tlenku węgla są bóle głowy ale dość powszechne są przypadki nagłej
śmierci spowodowanej tym gazem.

Ruch samochodowy jest nie tylko odpowiedzialny za wysokie stężenie
zanieczyszczenia powietrza w miastach i w pobliżu dróg ale również sama emisja
zanieczyszczeń odbywa się tuż pod naszymi nosami, na poziomie ulic, a dokładniej
na poziomie oddychania. Co więcej, często przebywamy w miejscach o szczególnie
wysokim poziomie ryzyka, gdzie zanieczyszczenie powietrza jest wyjątkowo
wysokie. W miejscach takich jak ruchliwe drogi, podziemne i nadziemne parkingi
samochodowe, tunele i okolice stacji benzynowych, poziom zanieczyszczenia
powietrza może być kilkudziesięciokrotnie wyższy niż średnia dla całych obszarów
miejskich. Jednym z miejsc charakteryzujących się szczególnie wysokim poziomem
ryzyka jest sam samochód. Poziom substancji lotnych pochodzenia organicznego
oraz dwutlenku azotu wewnątrz samochodów kilkakrotnie przewyższa ich poziom w
otoczeniu.

Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego oszacowali, że z powodu spalin
corocznie umiera w USA 70 000 ludzi. Z szacunków WHO wynika, że w Europie umiera
rocznie 80 000 ludzi na choroby wywołane skażeniem powietrza przez ruch
samochodowy.

CYTAT ZA „Alternatywna polityka transportu w Polsce wg zasad ekorozwoju, 1999

Problemy ekologiczne – zanieczyszczenie powietrza (ładunki krytyczne)

Zanieczyszczenia powietrza emitowane przez pojazdy samochodowe są największym
źródłem skażenia powietrza pośród wszystkich rodzajów ludzkiej aktywności,
stanowiąc poważne zagrożenie: dla zdrowia ludzkiego, dla zasobów przyrodniczych
i dla jakości materiałów. W europejskich krajach OECD pojazdy samochodowe są
największym źródłem skażenia środowiska: HC (50%), NOx (50-70%), CO (około 80%).

Dodatkowo pojazdy samochodowe są największym emitorem toksycznych związków
chemicznych nie podlegających regulacji prawnej takich jak: 1,3-butadien, benzen
i liczne kancerogeny związane z pyłami. Ostatnie badania wskazują, że te
skażenia mogą: powodować nowotwory, przyspieszać śmiertelność i dolegliwości
chorobowe ze strony układu oddechowego .

Ponad połowa Europejczyków narażona jest na stężenie troposferycznego ozonu przekraczającego normy WHO. Skażenia
pochodzenia motoryzacyjnego np. ozon rozprzestrzeniają się daleko od miejsca
powstania nie respektując granic państwowych. W wielu krajach OECD wysokie
koncentracje troposferycznego ozonu i kwaśnych opadów przez swój coraz większy
udział niszczą: obszary wiejskie uznawane dotychczas za zdrowe, ekosystemy
leśne, niektóre uprawy i materiały . Udział pojazdów samochodowych w globalnej
emisji CO2 na świecie wynosi 20 – 25%, który obok: ozonu, CO, metanu stanowi
główną przyczynę zmian klimatycznych . Gdy uwzględni się: produkcję pojazdów,
budowę i utrzymanie dróg to udział samochodu w światowej emisji CO2 wyniesie
37%.

Pilnie potrzebne są znaczne redukcje emisji zanieczyszczeń powietrza w
celu ochrony zarówno zdrowia ludzkiego, zasobów przyrodniczych jak i środowiska
miejskiego. Aby powstrzymać postępującą degradację środowiska konieczne jest
zmniejszenie stężeń i ilości zanieczyszczeń powietrza poniżej krytycznego
poziomu określonego przez tzw. ładunki krytyczne. Jest to maksymalna ilość
zanieczyszczeń, jaka może być tolerowana przez ekosystemy, bez wywoływania w
nich zmian negatywnych lub prowadzących do ich zniszczenia. Biorąc pod uwagę
badania naukowe, ustalenia dokumentów rządowych i międzynarodowe konwencje
ekologiczne przyjęto następujący poziom ładunków krytycznych dla Polski w dziale
transport :

¨ osiągnięcie przynajmniej 90% ograniczenia emisji tlenków azotu
w porównaniu do poziomu z 1980 roku tzn. wartość 46 tys. ton rocznie;
¨
osiągnięcie przynajmniej 75% ograniczenia emisji lotnych związków organicznych
(węglowodorów) w porównaniu do poziomu z 1980 roku tzn. wartość ok. 100. tys.
ton rocznie;

¨ osiągnięcie przynajmniej 60% ograniczenia emisji dwutlenku
węgla w porównaniu do poziomu z 1992 roku tzn. wartość 12.700.tys. ton rocznie .
Jednocześnie w wyniku zakładanych redukcji emisji tlenków azotu i lotnych
związków organicznych uzyska się efekt ograniczenia stężenia ozonu
troposferycznego o 80% w stosunku do roku 1980.

CYTAT ZA „Alternatywna polityka transportu w Polsce wg zasad ekorozwoju, 1999”

Wolność? (Postęp na błędnych kółkach )

Cytat z http://www.ipipan.gda.pl/~stefan/Papers/Leisure/

Stefan Sokołowski

„Zawieźli mnie do hotelu i dali pokój. Teraz muszę zatelefonować do Davida,
żeby nie przyjeżdżał po mnie do Kansas City dzisiaj, tylko jutro. Ale żeby
zadzwonić z pokoju w hotelu trzeba by mieć kartę kredytową. Recepcja odesłała
mnie do automatów telefonicznych, z których nie mogłem skorzystać, bo miałem
tylko banknoty a one działają na monety. Automat poinformował mnie, że tych
monet (quarters, czyli 25-centówek) będę potrzebował 18. Recepcja w ogóle nie
chciała ze mną rozmawiać o monetach, bo stale napływali nowi goście a oni są po
to, żeby rejestrować a nie żeby pomagać w telefonowaniu. Wyszedłem więc z hotelu
mając nadzieję na jakieś sklepy na tej samej ulicy. Nie było żadnej ulicy. Była
tylko jezdnia dla samochodów (bez chodnika) łącząca parking hotelowy z systemem
szos szybkiego ruchu. Tzw. spaghetti junctions czyli wielopiętrowe skrzyżowania
autostrad otaczały hotel z trzech stron: z przodu, z lewej i z prawej. Po tych
autostradach gnały we wszystkie strony hordy samochodów i było jasne, że żaden z
nich nie rozmieni moich banknotów.

Z bezinteresownej ciekawości postanowiłem zobaczyć, co jest z tyłu za
hotelem. Okazało się, że duży murzyński slams. Długi szereg bida domków.
Przeszedłem wzdłuż nich jakieś 2 kilometry i karajobraz nie uległ żadnej
zmianie. Byłem jedynym człowiekiem na chodniku, jedynym białym w dzielnicy.
Jakieś stare murzynki gapiły się na mnie zza szyb, a kiedy nasze oczy się
spotykały, to one znikały za firankami. Mnóstwo wielkich starych samochodów
jeżdżących w te i nazad, i ani śladu żadnego sklepu ani restauracji. Ludzie z
kultury samochodowej nie potrzebują ,,sklepiku na rogu”, bo kilka mil do
wielkiego magazynu im nie stanowi.

Ponieważ nie mogłem natrafić na nikogo, kogo mógłbym o coś zapytać,
albo poprosić o przysługę, wróciłem do hotelu, poszedłem do restauracji i
zamówiłem drogie piwo pod warunkiem, że barman rozmieni mi 5 dolarów na
quarters. Te 20 quarterów kosztowały mnie więc 10 dolarów, bo piwo było
amerykańskie, a więc niepijalne. Cały czas kołatało mi po głowie, że w Europie,
a szczególnie na jej wschodzie, taka niemożność skontaktowania się z ludźmi,
których jest dookoła pełno, byłaby nie do pomyślenia dla kogoś znającego
język.”

Cytat z http://www.ipipan.gda.pl/~stefan/Papers/Leisure/

Stefan Sokołowski
Postęp na błędnych kółkach

Najważniejszą chlubą Stanów Zjednoczonych jest wolność. Najwyższym
ucieleśnieniem tej wolności są bezkresne autostrady, po których Amerykanin może
gnać własnym samochodem przez wiele dni z prędkością 65 mph (105 km/h) a w
niektórych stanach nawet 75 mph (121 km/h).

Jadę prawym pasem z prędkością 70 mph i nie mogę przyspieszyć, bo
przede mną jedzie 30-stopowy RV, recreational vehicle. To taki samochód do
mieszkania w czasie wakacji — po polsku chyba karawan, ale nie jestem pewien,
bo nie używałem. Ciągnie za sobą jak łódź ratunkową SUV, sports-utility vehicle
— czyli samochód terenowy. Jak dojedzie na miejsce, to zostanie zacumowany koło
jakiegoś dołączenia do prądu, wody, telewizji kablowej i internetu, a
właściciele zajmą się eksploracją okolicy za pomocą SUV. SUV ma z tyłu
doczepionego Harleya Davidsona — to na wypadek, gdyby zebrało im się na trochę
sportu. Układy oddechowe Amerykanów uległy przemianie adaptacyjnej, w wyniku
której nie mają oni potrzeby odpoczęcia w czasie wakacji od spalin —
przeciwnie, bez dziennej dawki benzyny Amerykanin więdnie jak góral, który z
żalem odszedł od hal ojczystych.

Bezpośrednio za mną jedzie z tą samą prędkością 70 mph
transkontynentalny osiemnastokołowiec. Po polsku chyba TIR, ale te
osiemnastokołowce są o wiele większe niż nasze TIRy i mają drogę hamowania jak
pociągi. Dlatego nie mogę zwolnić, chyba że chciałbym stracić tylną połowę
mojego samochodziku. Takich ciężarówek jest o wiele więcej niż na szosach
europejskich, bo w Ameryce prawie nie ma kolei. Niespokojnie zerkam w lusterko w
całości wypełnione pokratkowanym pyskiem osiemnastokołowca.

Próbowałem wyrwać się na wolność przejeżdżając na lewy pas, ale o mało
co nie wpadłem pod ciężarówkę wiozącą cały parterowy dom. Ten dom jedzie teraz
niebezpiecznie blisko mnie z tą samą prędkością 70 mph.

Ta jazda trwa już cały dzień a potrwa jeszcze ze dwa. Krajobraz jest
ciągle taki sam, czuję się nieruchomo zawieszony w miejscu, z którego nie mogę
się wyrwać. Z drugiej strony jadę przecież z niebezpieczną prędkością, więc pod
groźbą śmierci nie wolno mi oderwać wzroku od motocykla przywiązanego do SUV
przede mną i muszę wiernie powtarzać jego skręty.

Jedyna możliwość ucieczki to opuszczenie autostrady przy najbliższej
okazji, ale to nie ma sensu, bo znajdę się przy jakiejś stacji benzynowej w
upalnym pustym miejscu, gdzie po sam horyzont nie rosną nawet krzaczki. I będę
musiał i tak wrócić na autostradę między jakiegoś innego osiemnastokołowca i
inny RV ciągnący inną łódź ratunkową. Czuję się jak w klatce, dręczy mnie
klaustrofobia, otępienie samochodowe oraz odsiedziny na pupie. Marzy mi się
pociąg, w którym można normalnie poczytać książkę albo i pospać. Ale żadna linia
kolejowa nie łączy Manhattanu, Kansas, z Manhattanem w Nowym Yorku, dokąd udaję
się popatrzeć na Statuę ku czci tej samej Wolności, którą się właśnie cieszę.

Ponieważ w zasadzie cały transport, również bardzo ciężki, toczy się
szosami, ich erozja następuje znacznie prędzej niż w Europie. Dlatego całe ich
mile są w stałym remoncie. Takich remontów szos nigdy przedtem nie widziałem:
wyłącza się z użytku jedną jezdnię na odcinku 20 mil; ruch w obie strony puszcza
się drugą jezdnią obwarowując go ograniczeniami prędkości, zakazami wyprzedzania
i podwojonymi mandatami (wielki korek przed każdym takim odcinkiem); remontowaną
jezdnię zrywa się do gołej gleby łącznie z betonem i wszystkimi warstwami
podkładowymi; glebę wyrównuje się spychaczami; a następnie konstruuje się nową
szosę na ogół kompletnie inną technologią niż właśnie zerwana stara wersja.
Amerykanie nie lubią remontować ale uwielbiają budować od nowa.

Drogi są własnością państwa, stanu lub county, na prywatne nie
natrafiłem. Na niektórych pobierane jest myto, po większości jeździ się za
darmo. To znaczy za pieniądze podatnika. Budowa, rozbudowa, modernizacja i
utrzymanie szos są tą jedyną dziedziną (poza wojskiem i law enforcement, czyli
aparatem przymusu), na którą konserwatyści chętnie przeznaczają pieniądze z
budżetu. Nie bardzo rozumiem, czemu nie proponują rozbudowy systemu myt lub
włączenia kosztów w cenę paliwa, żeby dać kolei równe szanse rynkowe. Chyba ma
to coś wspólnego z popieraną przez konserwatystów American way of life, czyli
żeby każdy profilaktycznie odsiedział swoje za bezsensowną kierownicą.

Natomiast prywatne są wszelkie urządzenia przy drogach: stacje
benzynowe, motele, restauracje itp. W wielu wypadkach są one zorganizowane pod
kątem potrzeb kierowców tych olbrzymich trucków. Np. mają całe hektary wielkich
parkingów zaopatrzonych w dystrybutory oleju napędowego z bardzo grubymi wężami
na paliwo. W części obsługowej można kupić litrowe kubki do picia (żeby się nie
odwodnić — to taka amerykańska fobia), często można tam też znaleźć automaty do
gier. Nawet w najodleglejszych dziurach ubikacje są zaopatrzone w mydło i
jednorazowe ręczniki (lub dmuchawę) a na trasach specjalnie uczęszczanych przez
truckerów, również w automaty z prezerwatywami i afrodyzjakami. Na innych
trasach w ubikacjach przeważają urządzenia do przewijania niemowląt.

Ruch na szosach jest, jak na polskie przyzwyczajenia, bardzo
cywilizowany. Większość kierowców przestrzega ograniczeń prędkości lub
przekracza je nie więcej niż o 5 mph. Jeśli ktoś chce się włączyć do ruchu z
jezdni podporządkowanej, wyprzedzić, naprawić jakiś popełniony błąd itp., to
może zawsze liczyć na to, że inni mu to ułatwią, ustąpią pierwszeństwa itp. Musi
tylko jasno zasygnalizować swoją intencję. Niecierpliwe trąbienie, gnanie pełnym
gazem i wpychanie się w różne luki bez zachowania odstępu są w złym tonie i
zdarzają się tylko w okolicach Nowego Yorku.

Amerykańskie przepisy drogowe są inne niż europejskie. Zasadnicza
różnica to że jest ich mniej. Broszurka, którą musiałem przestudiować ma
zaledwie kilkanaście stron a zawiera wszystko, czego się wymaga na prawo jazdy.
Na jej podstawie nie umiałem np. ustalić, czy na amerykańskich drogach
obowiązuje zasada prawej ręki. Okazuje się, że tak, ale jako zasada podrzędna, o
której mogę nie wiedzieć. Zasadą główną jest, że w sytuacji niebezpiecznej (np.
przed skrzyżowaniem) wszyscy mają zwolnić lub się zatrzymać; kto potem pierwszy
wystartuje, to już nie ma znaczenia, bo nieporozumienie grozi najwyżej stłuczką
a nie śmiercią, więc po co kodyfikować. Najczęściej ludzie przejeżdżają
skrzyżowanie w takiej kolejności, w jakiej na nie przybyli (first come, first
served).

Zarówno RV przede mną jak i osiemnastokołowiec za mną są zapewne
wyposażone w cruise control — powszechnie stosowane urządzenie do utrzymywania
stałej prędkości. Ich kierowcy nie muszą więc trzymać nogi na gazie. Jest
kwestią czasu wyposażenie samochodów również w urządzenia do jazdy zawsze tym
samym pasem — to uwolni kierowcę od trzymania rąk na kierownicy i od wgapiania
się godzinami w przednią szybę. Samochód zamieni się wtedy w wagonik jadący
samodzielnie po szosie wg ustalonego rozkładu jazdy o tyle tylko różny od
przedziału pociągowego, że mniej wygodny. Dalszy postęp techniczny niechybnie
usunie i tą różnicę. Wtedy dawno już zapomniana kolej zostanie ponownie odkryta
w trochę innej postaci.
Ale co się wtedy stanie z wolnością po amerykańsku?

http://www.ipipan.gda.pl/~stefan/Papers/Leisure/