Stawki przewoźników kolejowych, 2006 r.

 KOLEJE MAZOWIECKIE
Praca eksploatacyjna:
13 351 547 pociągokilometrów
Dofinansowanie przez samorząd województwa mazowieckiego:
138 000 000 zł
Stawka za pociągokilometr:
10,34 zł

PRZEWOZY REGIONALNE
Praca eksploatacyjna:
63 012 054 pociągokilometrów
praca eksploatacyjna wyłącznie w ruchu regionalnym (bez finansowanych z budżetu państwa pociągów międzywojewódzkich oraz międzynarodowych)
Dofinansowanie przez samorządy województw:
491 592 500 zł
Stawka za pociągokilometr:
7,80 zł

Stawka za pociągokilometr PKP Przewozy Regionalne
w województwach: Dolnośląskie: 9,71 zł, Kujawsko-Pomorskie: 8,50 zł, Lubelskie: 8,83 zł, Łódzkie: 8,50 zł, Małopolskie: 6,51 zł, Opolskie: 6,54 zł, Podkarpackie: 8,60 zł, Podlaskie: 5,64 zł, Pomorskie: 6,83 zł,
Śląskie: 8,52 zł, Świętokrzyskie: 9,10 zł, Warmińsko-Mazurskie: 6,84 zł, Wielkopolskie: 6,92 zł, Zachodniopomorskie: 7,29 zł

 WARSZAWSKA KOLEJ DOJAZDOWA
Praca eksploatacyjna:
1 110 397 pociągokilometrów
Dofinansowanie przez samorząd województwa mazowieckiego:
3 000 000 zł
Stawka za pociągokilometr:
2,70 zł
PKP SZYBKA KOLEJ MIEJSKA W TRÓJMIEŚCIE
Praca eksploatacyjna:
3 692 295 pociągokilometrów
Dofinansowanie przez samorząd województwa pomorskiego:
8 530 000 zł
Stawka za pociągokilometr:
2,31 zł
Dane za 2006 r., obliczenia „Z Biegiem Szyn” na podstawie danych od przewoźników.


Polski rynek kolei pasażerskiej bez konkurencji "prywaciarzy"

W Niemczech od wprowadzenia konkurencji rynek wzrósł z 498 mln pockm w 1996 roku do 635 mln pockm w 2005 roku. W 90 ogłoszonych w I dekadzie reform przetargach szukano najlepszych wykonawców dla 114 mln pockm. W 2005 roku 12 % rynku obsługiwali „inni”.

W Polsce mechanizmów rynkowych w kolei mamy bez porównania mniej niż w Czechach, Szwecji czy RFN. W Szwecji mechanizm przetargów o obsługę linii funkcjonuje już od 19 lat. W Czechach ponad polowa tamtejszych 13 krajów korzysta z usług także prywatnych przewoźników. W Polsce tylko kilka województw tak robi, i są to firmy komunalne, nie prywatne.

Do tego zniesiono konkurencję w przewozach dalekobieżnych koleją. Gdyby przekazano samorządom tabor do przewozów dalekobieżnych zamiast włączać część dalekobieżną PKP PR do PKP Intercity, wówczas na tym rynku nie powstałaby sytuacja 100-proc. monopolu jednego przewoźnika dalekobieżnego.

Autobusy czy samoloty to dla pociągów tzw. konkurencja resztowa, są albo zbyt powolne, niewygodne albo zbyt energochłonne, a ich dworce są na odległych przedmieściach. Większość nauk ekonomicznych jest właściwie o monopolach i konkurencji. Skutki obecnych posunięć rządu mogą więc być antycypowane.

Ludzie którzy te decyzje podejmowali kierowali się raczej vested interests, jak się zbiorczo mówi na wszystko inne niż interes konsumentów. Listopadowy „The Economist” zalicza Polskę do krajów o niedziałającej demokracji. Finansowanie dużych partii z budżetu stworzyło tamę dla wchodzących na rynek partii, które mówią o oligarchii, o tym że nie mają 10-30 mln na kampanię. A bez demokracji interes konsumentów często przegrywa- nie każdy oligarcha chce dobrze.

Adam Fularz

Tanie linie kolejowe – ich historia w Wielkiej Brytanii




Adam Fularz

Minęła pierwsza dekada od prywatyzacji kolei brytyjskich. Od tego czasu liczba pasażerów wzrosła z 740 milionów do ponad miliarda w 2004 roku, rekord wzrostu jak dotychczas nienotowany nigdzie w Europie, gdzie pasażerowie z reguły gremialnie rezygnują z usług kolei. Niemniej także koleje, jeśli są prywatne, mogą utrzymać pozycję na rynku, a także pozyskać nowych klientów. Sprzyja temu konstrukcja organizacyjna brytyjskiego kolejnictwa. Przewoźnicy są prywatni (ale zobligowani są do realizacji pewnych usług publicznych), a Państwo wystawia do przetargów regionalne sieci kolejowe zorganizowane w formie franczyz z konkretnymi zapisami odnośnie minimalnej ilości oferty na danych liniach, oraz godzinach w jakich ta oferta ma być dostępna. 
System ten jest daleki od leseferystycznego wolnego rynku, i umiejętnie łączy inicjatywę sektora prywatnego z ochroną interesu pasażerów, którzy mają do dyspozycji ofertę przewozową także w godzinach skrajnych, która normalnie nie byłaby realizowana, jednakże przewoźnicy sa do niej zobowiązani zapisami w umowach. System ten ma jedną główną zaletę- uwalnia on inicjatywę sektora prywatnego i umożliwia rozwój kolei. 
A takim krokiem w stronę rozwoju była z pewnością inicjatywa Megatrain- pasażerskiej kolei dyskontowej, której celem jest maksymalizacja wypełnienia pociagów i maksymalizacja wpływów dzięki skomplikowanym systemom taryfowym typowym dla idei tzw. tanich linii- low cost carriers (LCC), które najpierw pojawiły się na najbardziej zliberalizowanym rynku transportowym- lotniczym, a potem stały sie popularne także w przewozach autobusowych (również zliberalizowanych w tym kraju od około 20 lat). Wielka Brytania, prywatyzując swe koleje niemal dekadę temu umożliwiła także to że ta inicjatywa ma dziś szansę wejścia na rynek kolejowy.

Prywatny przewoźnik Stagecoach zamierzał powtórzyć sukces Megabus, swojego dyskontowego przewoźnika autobusowego, uruchamiając od zeszłego miesiąca próbny serwis Megatrain na obsługiwanej przez siebie franszczyzie kolejowej Pociągów Południowo-Zachodnich (South West Trains). Franczyza to, mocno uogólniając, sieć linii kolejowych których prawo obsługi dany przewoźnik wygrał w przetargu żądając najniższych dotacji i oferując gwarancję najlepszej jakości sposród innych konkurentów biorących udział w walce o tą franszczyzę. Standardy usług oraz minimalna ilość oferty są zapisane w umowie franszczyzy administracji państwowej z przewoźnikiem. 
Z cenami biletów zaczynającymi sie już od 1 funta (ok. 5,67 PLN), Stagecoach miał nadzieję że Megatrain.com przyciągnie nowych pasażerów na linie kolejowe w ten sam sposób jak tanie linie lotnicze pozyskały miliony nowych pasażerów dla transportu lotniczego.
Około 75 tysięcy osób podróżowało codziennie do stacji Londyn Waterloo pomiędzy 7 a 10 rano, a wielu dojeżdżających do pracy zmuszonych jest podróżować na stojąco. Niemniej, poza godzinami szczytu popyt ostro spada, i Stagecoach miał nadzieję że Megatrain zapełni tysiące pustych miejsc. 
Ceny biletów na dwóch trasach testowych- do Londynu z Southampton i Portsmouth, miały zaczynać się od 1 funta (ok. 5,67 PLN) za pojedynczy bilet plus 50 pensów (2,8 PLN) opłaty za zarezerwowanie biletu. Bilety mogły być nabyte tylko poprzez Internet, i to właśnie ten kanał dystrybucji pozwala na to by były one sprzedawane tak tanio, ponieważ przewoźnik nie ponosił prawie żadnych zwiększonych kosztów z tego tytułu. 
Początkowo, Pociągi Południowo-Zachodnie udostępniły 3000 miejsc tygodniowo w czasie poza szczytem od poniedziałku do piątku na swych już istniejących w ofercie serwisach do Londynu ze wspomnianych miejscowości. Bazowanie na już istniejącej sieci usług odróżnia tą ideę marketingową od innego dziecka grupy Stagecoach, tanich linii autobusowych www.megabus.com, które w swym drugim roku działalności przewiozły 1,5 miliona podróżnych na sieci obsługującej 35 miast. 
Wszystkie ceny biletów podano tylko w jedną stronę, tak samo jak Ryanair, Easyjet i inne tanie linie lotnicze. I zamiast biletów, pasażerowie otrzymywali numery rezerwacji, które pokazują obsłudze lub osobom sprawdzającym prawo podróżnych do wejścia na perony (w Wlk. Brytanii wejście na perony jest możliwe tylko dla posiadaczy ważnych biletów lub peronówek). Rezerwacje były też wysyłane SMS-em na telefon komórkowy i potwierdzenia rezerwacji mogły być pokazane obsłudze z wyświetlacza telefonu komórkowego. 
Pociągi Południowo-Zachodnie otrzymały wsparcie z Departamentu Transportu Rządu jej Królewskiej Mości na ten 34-tygodniowy okres próbny pracy Megatrain. Inni operatorzy mogli oglądać rozwój sytuacji i wprowadzić własne wersje dyskontowych przewoźników kolejowych jeśli Megatrain byłby sukcesem. Po latach okazał się jednak rozwinąć na rynku, od roku 2009 był instalowany na franczyzach różnych przewoźników.

Linie

Route Start date Notes
Sheffield – Chesterfield – Derby – Loughborough – Leicester – London St Pancras International 2 January 2008
Nottingham – Loughborough – Leicester – London St Pancras International 2 January 2008 Replacement for the M13 Megabus route.
Sheffield – Chesterfield – Nottingham – Peterborough – Norwich 5 January 2009
East Midlands Parkway – London St Pancras International 20 March 2009 Part of the Megabusplus service, providing onward coach connections to Yorkshire
Portsmouth Harbour – Portsmouth & Southsea – London Waterloo 1 November 2005
Havant – London Waterloo 29 October 2007
Southampton Central – London Waterloo 1 November 2005
Bournemouth/Poole/Weymouth – London Waterloo 22 April 2006
Salisbury – London Waterloo 22 April 2006
Yeovil Junction – London Waterloo 22 April 2006
Axminster – London Waterloo 29 October 2007
Honiton – London Waterloo 29 October 2007
Exeter St Davids – Exeter Central – London Waterloo 22 April 2006
Bath Spa – London Waterloo 22 April 2006
Bristol Temple-Meads – London Waterloo 22 April 2006
Birmingham New Street – Coventry – London 2009 Selected journeys as part of Virgin Trains


Adam Fularz na podstawie „Stagecoach Launches 1 GBP Fare to Fill Empty Seats” w: Rail Professional, XII 2005 oraz informacji z witryny operatora systemu.

Kolejowe połączenia nocne: już ich niemal brak na rynku!


Sieć poł. nocnych w RFN

Adam Fularz, IE
Kolejowe połączenia nocne z powodzeniem funkcjonują w większości krajów uprzemysłowionych, poza Polską, gdzie miejscowi przewoźnicy jakąś dekadę temu ogłosiły ostatnio zamiar generalnego wycofania się z prowadzenia nocnych połączeń do krajów ościennych. Należy liczyć na to że tą lukę wypełnią inni przewoźnicy, choćby zagraniczni. Pasażerskie połączenia nocne są wciąż atrakcyjną alternatywą dla wciąż nienajtańszego lotnictwa oraz motoryzacji indywidualnej, często cenowo przegrywającej w zestawieniu z dość wygodnym pociągiem nocnym. Tymczasem w Polsce, kraju powolnych dróg, w zasadzie nie istnieją także pasażerskie przewozy nocne na kolejach choćby w takim stopniu jak u naszych wschodnich sąsiadów, nie wspominając już o systemach kolejowych Europy Zachodniej.
Polska, 37- milionowy kraj (podałem liczbę rezydentów wg GUS), ma zaledwie kilka kolejowych połączeń nocnych. To wszystko dzieje się przy braku jakiejkolwiek oferty tanich wewnątrzkrajowych połączeń lotniczych i braku rozwiniętej oferty przewoźników autobusowych. Niniejszy artykuł jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak stworzyć mechanizm ekonomiczny zapewniający rozwój tej formy podróżowania tak ważnej w posiadającej ubogą infrastrukturę transportową Polsce?
Rynek przewozów nocnych na kolejach
Kolej ma szanse zaistnieć na rynku przewozów dalekobieżnych nawet w relacjach, gdzie przegrywa czasem przejazdu z transportem drogowym, tylko że ma szansę dopiero w przewozach nocnych. Tutaj bowiem liczy się wystarczająco długi czas przejazdu, który w zasadzie równy jest długości fizycznego snu: od 7 do 9 godzin. Przez ten czas można przewieźć klienta na odległość od 300 do 900 km i takie jest pole zasięgu tej formy transportu w polskich warunkach.
Rodzaje takich przewozów są zwykle nieskomplikowane i zorientowane pod klienta masowego. Oferty pociągów nocnych przewoźników zachodnioeuropejskich w zasadzie ograniczają się do taniego  (i popularnego) siedzenia lotniczego, zwanego także fotelem wypoczynkowym lub fotelem rozkładanym (por. niem. Ruhesessel, franc. Fauteil inclinable) oraz nieco droższych kuszetek o różnym komforcie i jakości,  oferowanych za zróżnicowane ceny.
Oferta polskich przewoźników
Oferta polskich przewoźników państwowych z grupy PKP egzystuje zwykle już tylko tam, gdzie wymusza to długi czas przejazdu i istnieje duży, zapełniający cały skład pociągu popyt podróżnych. Przewozy nocne w większości przypadków funkcjonują niejako w sposób wymuszony zewnętrznymi okolicznościami , tzn. tylko tam, gdzie wprowadzenie połączenia dziennego nie byłoby możliwe czasowo, lub gdzie bardzo długi czas przejazdu za dnia zachęca do przebycia tej trasy nocą.
Brak jest natomiast połączeń nocnych sui-generis, istniejących z samego powodu funkcjonowania niszy rynkowej w segmencie usługi podróży kolejowej połączonej z noclegiem. Istniały one na ogół w okresie poprzedzającym transformację ustrojową, lecz w zetknięciu z upadkiem ekonomicznym państwowego monopolu kolejowego w urynkowionej gospodarce stopniowo zanikły aż do chwili obecnej, w której istnieje jedynie kilka par pociągów nocnych, zapewniających cały popyt na te usługi w 40 milionowym kraju.
Że i w krajach nieuprzemysłowionych jest miejsce na koleje nocne, pokazuje przykład Ukrainy lub Białorusi, gdzie wygodne i bezpieczne sypialne pociągi dalekobieżne stanowią trzon tamtejszej oferty przewozowej. W Polsce, mimo kilkakrotnie wyższego poziomu dochodów per capita, ten rodzaj przewozów zanikł, mimo że powinno się stać odwrotnie, mając na uwadze np. doświadczenia rynków zachodnioeuropejskich.
 Rys. Wyposażenie składów połączeń nocnych przewoźnika CityNigthLine (CNL).  (dane przewoźnika/ wikimedia)



Wady spółek państwowych w obsłudze tego rynku

Faktem jest oferta przewozowa w pociągach sypialnych, całkowicie odstająca od oferty przewoźników zachodnioeuropejskich. Otóż polscy przewoźnicy państwowi generalnie nie znają instytucji fotela lotniczego w pociągach sypialnych, podczas gdy ten jest podstawą oferty przewoźników nocnych Europy Zachodniej.

Dodatkowym elementem odstraszającym pasażerów pociągów nocnych jest zbyt krótki czas przejazdu i zbyt częste postoje w porze nocnej, na co zwracał uwagę w swych publikacjach A. Massel. Niestety, jego uwagi zostały w większości zlekceważone, mimo że w krajach Europy Zachodniej normą jest brak jakichkolwiek postojów pociągów nocnych pomiędzy północą a godziną 5 rano.
Proponowane kroki reformatorskie
W ramach procesu prywatyzacji proponowane jest wydzielenie z części majątku spółek PKP: Wars oraz PKP Intercity nowego przewoźnika o roboczej nazwie „Nocna Strzała”. Przewoźnik przejąłby istniejące w obecnej ofercie pociągi nocne oraz lokomotywy i tabor konieczny do prowadzenia przewozów, który z czasem dostosowałby do specyfiki ruchu nocnego, tworząc bezpieczne wagony bezprzedziałowe oraz kuszetki. Prywatyzacja tego przewoźnika z segmentu połączeń nocnych zostałaby przeprowadzona priorytetowo, tak by bezpieczeństwem i wygodą podróżnych mógł jak najszybciej zając się nowy podmiot. Struktura organizacyjna przewoźnika i jego oferta mogłaby być wzorowana na zachodnioeuropejskim przewoźniku nocnym „City Night Line”. Spółki grupy PKP po utracie części majątku przeznaczonej do obsługi tego segmentu rynku nie prowadziłyby działalności w tym zakresie i oczekiwałyby dalszego ciągu procesów prywatyzacyjnych.
Budowa siatki połączeń
Nieefektywny system typu fully-connected, polegający na nierealnej próbie połączenia osobnymi relacjami pociągów nocnych wszystkich aglomeracji kraju z wszystkimi innymi i skutkujący nieatrakcyjnym, rzadkim rozkładem i pełną luk siecią komunikacyjną powinien zostać zastąpiony siecią radialnie kursujących linii oraz głównej stacji na której odbywałyby się manewry wymiany wagonów do poszczególnych destynacji zebranych w każdym pociągu nocnym, czyli systemem hub-and-spoke. Główny punkt systemu mógłby być ulokowany na stacjach kolejowych w Zduńskiej Woli, Kutnie, Ostrowie Wlkp. lub innym węzłowym dworcu kolejowym w centrum kraju.

Fot. Schematyczny rys działania systemu hub-and-spoke w połączeniach nocnych.
Każdy pociąg nocny prowadziłby do centrum systemu- tzw. hubu  kilka wagonów o różnych destynacjach, wobec czego ekonomicznie możliwe byłoby zaoferowanie połączeń w relacjach gdzie istnieje popyt zapełniający tylko jeden-dwa wagony pociągu (zamiast całego składu), a który dotychczas był zupełnie pomijany jako niemożliwy do wypełnienia.
System umożliwiających wymianę pasażerów pomiędzy głównymi relacjami zwany jest hub-and-spoke i szeroko występuje m.in. w lotnictwie, choć tam opiera się na fizycznej przesiadce pasażerów z jednego środka lokomocji na inny. Stosowany jest także w nocnej komunikacji miejskiej wielu dużych aglomeracji (Poznań, Warszawa).
Specyfika pociągów sypialnych wyklucza taką możliwość fizycznej wymiany pasażerów. Nie planuje się jakichkolwiek przesiadek dokonywanych w nocy przez pasażerów, pomiędzy pociągami wymieniane będą jedynie wagony sypialne, co jest już obecnie praktykowane, niestety w znikomej skali.
Proponuje się, by pociągi sypialne z różnych relacji zjeżdżały do centralnie względem powierzchni kraju położonej stacji w ciągu nocy, gdzie po przetoczeniu wagonów pomiędzy składami rozjadą się w swych relacjach. Wraz z rozwojem systemu możliwe jest wprowadzenie dodatkowych hubów, na których prowadzone będą takie działania wymiany wagonów pomiędzy składami kursującymi w różnych relacjach.
Jest to jednak propozycja na przyszłość, pozwalająca skutecznie ograniczyć koszty jednostkowe prowadzenia pociągu oraz bezproblemowo umożliwiająca znaczne zwiększenie liczby połączeń. Zaletą jest tu na pewno fakt iż podróż pociągiem nocnym musi wynosić 7-8 godzin, co umożliwia takie długotrwałe operacje.
Ponadto ogromnym rynkiem są nocne połączenia międzynarodowe- do RFN, Czech, Austrii, czy nawet do dalszych krajów. Popularność destynacji zagranicznych pokazują pełne samoloty tanich przewoźników lotniczych. Pociągi nocne mogą z takimi połączeniami konkurować, i dowodzą tego przykłady takich krajów jak RFN, które mają liczne połączenia nocne do wszystkich krajów ościennych, nawet tak odległych jak Włochy, Dania, Wlk. Brytania, Słowenia, Chorwacja, Serbia itp.
Niemieckie nocne pociągi międzynarodowe są prowadzone wg zasady Flügelung, to znaczy rozskrzydlania składów, tak by każdy kierunek dowozowy, czyli szprycha (ang.spoke) systemu połączeń nocnych realizowanych wg zasady hub-and-spoke prowadziła wagony do dwóch i więcej destynacji końcowych. Pociągi międzynarodowe w RFN składają się głównie ze składu 2 i więcej członów pociągu obsługujących różne rejony Niemiec, które są łączone w różnych kombinacjach celem zaoferowania jak największej liczby destynacji końcowych dla pasażerów oraz możliwość bez-przesiadkowej, wygodnej podróży.
Problemem jest zorganizowanie odprawy paszportowej pasażerów tak aby nie przerywać ich snu, ale możliwe jest też takie zorganizowanie tych połączeń, by kontrole odbywały się w porze porannej lub wieczornej, albo by wprost odbywały się na innych stacjach niż graniczne.  
Konkluzje
Priorytetem jest jednak dostrzeżenie tego segmentu rynku przez rządzących, i dopuszczenie tutaj inicjatywy sektora prywatnego. W momencie bowiem gdy podróż w porze dziennej staję się wielogodzinną męczarnią z prędkością rowerzysty na zdekapitalizowanej infrastrukturze, pociągi nocne mogą być jedyną realną szansa przetrwania kolei w konkurencji z tanimi liniami lotniczymi i przewoźnikami autobusowymi, poczynającymi sobie coraz raźniej na rynku połączeń międzymiastowych. 
Oczywiście, przetrwanie to będzie tylko możliwe wtedy, gdy tego typu usługi wykonywał będzie podmiot kompetentny, mający na uwadze bezpieczeństwo pasażerów do tego stopnia, że zmieni obiegową opinię krążącą w Polsce o pociągach nocnych jako pełnych kieszonkowców. Dotychczasowe doświadczenia 16 lat nieudanych reform wskazują na to że takiego przewoźnika wypada szukać w sektorze prywatnym. Na tym tak konkurencyjnym rynku przewozów pasażerskich między aglomeracjami europejskimi czy polskimi, pojawienie się nowej, dodatkowej oferty podróży w porze nocnej raczej uniemożliwi realizującemu te połączenia przewoźnikowi osiągnięcie zysków monopolisty, co mogłoby jeszcze usprawiedliwiać powierzenie tego zadania spółkom grupy PKP. 
Dziś, w dobie połączeń lotniczych, autobusowych, czy motoryzacji indywidualnej, skończyła się ważność argumentu dla którego znacjonalizowano kolej- ochrony interesu pasażera, narażonego na monopole przewoźnika kolejowego, który miał konkurencyjną przewagę na rynku. Dziś to kolej trzeba chronić przed wyginięciem na rynku- przez właśnie jej prywatyzację, pozwalającą wyzwolić się z ograniczeń typowego monopolu branżowego: niewielkiej liczby innowacji, braku dostosowywania się do potrzeb klientów, oraz, z czasem, zatracania kontaktu z ich potrzebami i tracenia rynku. 
Kolej, szczególnie w segmencie połączeń międzynarodowych- niemal wyginęła, i warto by przywrócić jej szansę na niewielki choćby powrót na ten rynek poprzez właśnie dopuszczenie do połączeń międzynarodowych, szczególnie tych nocnych, przewoźników prywatnych. Wtedy wiele polskich miast ma szansę na powrót zawitać na rozkłady jazdy dużych europejskich dworców, a symbolem otwarcia się na Europę dla polskich miast przestanie być tylko budowa portu lotniczego i dopłacanie setek tysięcy PLN do promocji regularnych połączeń do Polski realizowanych przez tanie linie lotnicze.

Konkurencja szansą na poprawę wyników przewozowych kolei?


Adam Fularz, red. naczelny kwartalnika „Ekonomika Transportu”.
Według opinii wielu ekonomistów, szansą na rozwój kolei i na zwiększenie jej udziału w przewozach towarowych jest konkurencja pomiędzy przewoźnikami kolejowymi działającymi na rynku kolejowym. Jest to organizacyjnie możliwe w momencie, gdy infrastrukturą kolejową  zarządza organizacja niezależna od interesów ekonomicznych poszczególnych przewoźników. Takie właśnie podejście cechuje aktualną politykę władz Unii Europejskiej w odniesieniu do tej branży gospodarki.
Co ciekawe, także mieszkańcy Unii Europejskiej wierzą, że konkurencja jest szansą na zreformowanie europejskich kolei. Na zadane przez Eurobarometer pytanie „Czy, przy zachowaniu standardów bezpieczeństwa, konkurencja jest najlepszą metodą na zwiększenie wydajności kolei”, 71, 5 % spośród ponad 16 tysięcy przebadanych osób badanych odpowiedziało twierdząco, a tylko 12,1 % nie zgodziło się z tym poglądem (1).
W Europie udział kolei w rynku przewozów towarowych spadał od lat 70-tych, podczas gdy udział innych środków transportu, głównie transportu samochodowego i tzw. Short sea shipping, czyli morskiej żeglugi przybrzeżnej, gwałtownie wzrastał. Na początku XXI w. kolej obsługiwała w krajach Unii Europejskiej zaledwie 7.8 % przewozów towarowych (dane wg Eurostat, 2001 r.). Dzięki polityce wprowadzania konkurencji na sieć kolejową w Szwecji i w Wielkiej Brytanii udało się jednak znacząco zwiększyć przewozy towarowe (szczególnie w Wielkiej Brytanii wzrosły one o prawie 50 % po prywatyzacji tego segmentu usług). Oba te kraje były pierwszymi, które całkowicie oddzieliły zarządzanie infrastrukturą kolejową od działalności przewozowej i powołały niezależne od przewoźników organizacje zarządzające siecią kolejową.
Również w Polsce nastąpił proces częściowej demonopolizacji tego sektora usług. Niestety, sieć kolejowa wciąż jest w dużej mierze kontrolowana przez Grupę PKP, które wciąż posiadają udziały w spółce zarządzającej polską siecią kolejową (PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.) Mimo to proces demonopolizacji rynku nastąpił i pojawiła się na nim liczna grupa niewielkich podmiotów, które rozpoczęły świadczenie usług przewozowych. Rynek ten silnie i szybko się rozwija, a działające na nim konkurencyjne wobec spółek Grupy PKP podmioty często nie mogą zaspokoić szybko rosnącego popytu na wykonywane przez nich usługi przewozowe.
Praktyki monopolistyczne, polegające na próbie powstrzymania rozwoju młodych i często wydajniejszych podmiotów na rynku przez największego przewoźnika, który dopiero niedawno utracił monopol na wykonywanie usług, nie są niczym nowym w Europie. Procesy, w których oskarżono byłych monopolistów kolejowych o próby blokowania rozwoju innych podmiotów, miały m.in. miejsce w RFN i w Szwecji, gdzie przewoźnik państwowy stosował ceny dumpingowe podczas przetargów na wykonywanie przewozów pasażerskich w  regionie Jonköping (por. Anex 1). W roku 1998, w wyniku postępowania antymonopolowego uznano winę przewoźnika państwowego SJ i skazano go na karę 8 mln koron szwedzkich.
Literatura:
(1) Weighted frequencies of the replies given on the questions on attitudes and opinions on International Rail Passenger Transport, Special Eurobarometer Survey 59.2., on-line w Internecie, http://europa.eu.int/comm/transport/rail/research/doc/eb592w.pdf
(2) Statystyki Eurostat, on-line w Internecie,
(3) Adam Fularz: „Rola urzędów antymonopolowych w rozwoju rynku kolejowego” w: Technika Transportu Szynowego 1-2/2004, wyd. Emi- Press Łódź
Anex 1
Walka konkurencyjna, jaką stoczył nowy
przewoźnik BK Tåg z koleją państwową podczas
swego wejścia na rynek przewozowy w regionie Jonköping,
jest interesującą ilustracją zagrożeń
występujących podczas demonopolizacji już
istniejącego rynku. Analiza ta jest dokonana z
perspektywy kilkunastu lat. Pokazana jest kłótnia
dwóch przewoźników kończąca się nawet
czasowym zawieszeniem przewozów i sporem
zakończonym procesem w szwedzkim urzędzie
antymonopolowym Konkurrensverket.
Kolej państwową oskarżono o praktyki monopolistyczne i
zaniżanie cen na przetargach broniąc się przed
wejściem nowych firm tak, aby nowe firmy
ponoszące na początku wyższe koszty stałe niż
monopolista nie były w stanie osiągać przez
dłuższy czas zysku na tym rynku. Autorzy książki (4)
używają wprost określenia: predatory monopolistic
behaviour. Proces ciągnął się dwa lata i urząd
antymonopolowy doszedł do tej samej konkluzji co
pokonany konkurent: nie wszystkie koszty kolei SJ
zostały uwzględnione w ofercie z jaką stanęła ona
do przetargu i zastosowała ona dumping cenowy
subwencjonując go z pieniędzy podatników.
Zakończyło się to pozwaniem kolei SJ do sądu
przez Konkurrensverket (dobry przykład pozwania
instytucji państwowej przez inną instytucję
państwową mimo protestów tej pierwszej) i
skazaniem tej kolei w 1998 roku na 8 mln koron
kary, od której kolej SJ złożyła apelację.
Wejście nowego operatora zrewolucjonizowało
praktyki obsługi pociągów, bowiem BK Tåg
zmuszało swych pracowników do większego
zakresu obowiązków niż kolej państwowa (np.
maszyniści napełniali paliwo i sprzątali pojazdy
szynowe). Wprowadzono także wiele cennych
innowacji w dziedzinie obsługi i techniki, które
zostały później podjęte przez innych operatorów.
Konfliktowa sytuacja unormowała się w momencie
gdy na linie tego regionu wszedł trzeci przewoźnik,
BSM Järnväg, a kolej SJ AB zaczęła nawet
współpracować z koleją BK Tåg w sytuacjach
awaryjnych użyczając nowemu operatorowi swego
taboru! Obecnie SJ ma bardziej przyjazny stosunek
wobec konkurentów i stara się unikać konfliktów.
(4) por. D.M. van de Velde (red.) (1999),Changing Trains: Railway Reform and the Role of Competition: The Experience of Six Countries, Ashgate, Aldershot (Oxford Studies in Transport Series), str. 384 (ISBN 1 84014 878 0)

Wywiad na temat kolei z roku 2005

(Adam Fularz z dziennikarzem „Dziennika Polskiego”, 2005 r.)

Z jednej strony Ministerstwo Infrastruktury zapowiada uruchomienie w Polsce superszybkich linii kolejowych (np. Warszawa-Wrocław), z drugiej – stan większej części infrastruktury kolejowej, w tym torów, określa się otwarcie jako tragiczny. Czy ten stan – jak zakłada wersja deterministyczna – jest wynikiem ogólnie kiepskiego stanu przedsiębiorstw i finansów publicznych w Polsce, czy też w ostatnich latach popełniono rażące błędy w zarządzaniu kolejowym majątkiem (także konserwacji, budowie i utrzymaniu linii, inwestycjach itp.)? Proszę o krótkie porównanie stanu polskiej infrastruktury z jej stanem w porównywalnych krajach.

Jakby odpowiedzieć: w Polsce konieczne są pewne inwestycje w sieć kolejową. Ja osobiście jestem przeciwny budowie „piramid III Rzeszy” jak to przyjęło się nazywać spuściznę po imperium Adolfa Hitlera, gdzie budowano pompatyczne, nośne medialnie projekty, bez zwracania wielkiej uwagi na ich koszty. Obawiam się, że kolejne rządy, nie mające zwykle wielkiego poważania dla nauk ekonomicznych, będą preferowały medialność nad dobrobyt społeczeństwa, i zwłaszcza gdy gospodarka zacznie się staczać z górki, medialne igrzyska mogą wziąć górę nad chlebem.

Mieszkałem przez pewien okres we Francji, blisko szwajcarskiej granicy, i miałem możliwość porównania kolei szwajcarskich i francuskich. Koleje szwajcarskie służyły obywatelom i po japońskich były drugie pod wzgledęm przewozów pasażerskich w przeliczeniu na mieszkańca, podczas gdy koleje francuskie, może i efektowne, wcale w statystykach nie brylowały, a jakość oferty na liniach lokalnych była nieporównywalnie gorsza niż w Szwajcarii. Uważam że u nas możliwe jest to rozwiązanie francuskie, głównie z powodu planowanego upodobnienia systemów politycznych Poslki i Francji, a także z powodu centralizacji kraju: otóż Polska pod względem centralizacji ustępuje miejsca chyba tylko Francji, podczas gdy Szwajcaria jest krajem w pełni zdecentralizowanym, stanowi federację.

To inaczej rozkłada siły polityczne, brakuje megalomanii władz centralnych, i dominuje szary interes mieszkańców regionów. W Szwajcarii również buduje się nowe linie, ale są to brakujące połączenia kolejowe, skracające czas podróży itd. Brakuje tej francuskiej megalomanii.

Jak Pan ocenia zarządzanie infrastrukturą po 2002 roku, czyli po ogłoszeniu sławnego raportu NIK, w którym stan tejże infrastruktury dość przejrzyście i dobitnie opisano? Czy kierownictwo kolei oraz MI wyciągnęło jakieś wnioski (z zaleceń NIK)? Czy doszło do pozytywnego przełomu, albo choć – zmiany niekorzystnego trendu?

Do przełomu dojdzie tylko wtedy, gdy bilanse zarządu infrastruktury- PLK, przestaną być czerwonymi cyframi strat. Obecnie ich wskaźniki finansowe to tabele w których słupy wykresów celują w dół. PLK po prostu nie zarabia na infrastrukturze, nie redukuje kosztów. Przecież można wziać kredyt by zwolnić kilka tysięcy osób obsługujących szlabany i wstawić w to miejsce rogatki automatyczne. Tylko że na przeszkodzie temu stoją rozmaici ludyści ze związków zawodowych, broniący kilku tysięcy miejsc pracy podczas gdy ginie cała branża, w niepamięć odchodzą dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Takich przykładów jest więcej. Tym ludziom się wydaje że oni żyją wciąż w monopolu. A to nieprawda. Największym partnerem w handlu zagranicznym Niemiec jest Rosja. Ale ten cały ruch omija PKP, i koleją jedzie tylko 2 % wymiany handlowej. To się nie zmieni, bo koleje są wciąż za drogie, wciąż zbyt zmonopolizowane.

Podobnie z ruchem pasażerskim. Wreszcie ruszył się ruch lotniczy, i rola PKP zmalała do roli nawet nie dowożącego do portów. Kolej de facto straciła ruch międzynarodowy. Tego się już nie odbuduje, bo pasażer odzwyczaił się od jeżdżenia koleją skoro za tą samą cenę poleci samolotem. Koleją w dalekich relacjach za granicę jeżdżą już tylko nieliczni ekologiczni fundamentaliści. Różnej maści kolejowi eksperci teraz się obudzili że jednak można zawalczyć o tego pasażera, ale gdy wreszcie powstaną choćby plany tych linii, klient już będzie od dawna latał samolotem- to tylko kwestia czasu gdy rynek się wypełni. Nie mamy się co ukrywać: kolej straci takie relacje jak Wrocław- Warszawa, Wrocław- Gdańsk, Kraków- Gdańsk, Warszawa- Szczecin, Warszawa- Zielona Góra na korzyść tanich linii. Ruch biznesowy dziś już też w dużej mierze straciła, i ten trend się pogłębi wraz z wejsciem kolejnych przewoźników na polski rynek lotniczy. Dla resztek PKP nadszedł kres dawnej świetności. Kolej stanie się przewoźnikiem głównie regionalnym.

Jak Pan ocenia wypracowane w PKP i MI koncepcje rozwoju (zwijania?) infrastruktury kolejowej, zwłaszcza linii lokalnych i regionalnych? Czy tzw. ucieczka do przodu, czyli budowa infrastruktury pod szybkie linie, przy jednoczesnym niedoinwestowaniu (delikatnie mówiąc) pozostałych torów – to jest dobry pomysł? Jak on się ma do koncepcji zachodnioeuropejskich, czy choćby – czeskich?


W Polsce mamy dziś linie zaprojektowane tak jak buduje się linie szybkich prędkości, choćby CMK, tylko ze nie są one odpowiednio wykorzystywane. Wozi się po nich towary, zamiast wyeliminować ruch towarowy, kierując go na równoległe linie tradycyjne, i zintensyfikować ruch pasażerski. Ale w tym celu trzebaby wydzielić do osobnych spółek tą infrastrukturę, zmodernizować ją, wprowadzić nowy tabor. Po modernizacji obecnej infrastruktury pociągi mogłyby pomiędzy Krakowem a Warszawą czy między Katowicami a Warszawą mknąć 250 km/h i stworzyć coś na kształt „Polskiej Strzały” jak już ” jak już jakiś czas temu postulowałem zwolennikom posiadania kolejowego obiektu dumy narodowej. Wykorzystanie tego co mamy jest prostsze, tylko po co? Lepszy efekt medialny odniesie się snując wielkie, ale za to odległe plany.
Podczas gdy rzeczywistość skwierczy.

W Polsce na torach rządzi monopol pożerajacy setki milionów złotych dotacji. Inni przewoźnicy dawno zarzuciliby siemiężne lokomotywy i wagony z epoki PKP i woziliby w większości sprowadzonymi z Europy Zachodniej używanymi autobusami szynowymi. PKP, w stylu średniowiecznych ludystów, woli by szynobusy kupione za samorządowe pieniądze były wciąż zepsute, a pasażerów lubi wozić swym własnym siemiężnym sprzętem z epoki Gierka, po to by wysłać fakturę samorządowi. Autobusy szynowe oznaczają redukcję personelu, i ci ludzie to doskonale widzą. To oni w wyborach głosują przeciwko „postepowcom”, w nadziei że zatrzyma się ich „potrzebne” miejsca pracy przed złowrogim postępem.

Jaką rolę mogą odegrać środki z UE i jak, Pana zdaniem, winny być w przypadku infrastruktury kolejowej wykorzystane? Czy „przerabianiem” środków unijnych winny się zajmować dotychczasowe struktury PKP i MI, czy też winno dojść do gruntownej reorganizacji (strukturalnej, finansowej, własnościowej?) organów zarządzających tą infrastrukturą?

Pieniądze te są rozdzielane centralnie, wiec idą niezbyt sprawiedliwie. W transporcie pasażerskim gro środków poszło na nowy tabor dla linii Łódź- Warszawa, mimo że linia ta jest mocno rentowna i gdyby ją sprywatyzować, to nowy przewoźnik szybko zaciągnąłby na nowy tabor kredyty spłacane z zysków lub wziąłby tabor w leasing. Tak jest w Wielkiej Brytanii po reformach i prywatyzacji 26 pasażerskich przewoźników kolejowych powstałych z dawnych kolei państwowych. Nowi prywatni przewoźnicy mocno inwestują w nowy tabor, bo to się bardzo opłaca. Nie wiem, czy w Polsce te setki milionów dotacji po prostu nie są marnotrawione na coś, co byłoby możliwe i bez tychże dotacji, podczas gdy te regiony i te projekty które naprawdę dotacji potrzebują, nie mają na nie szans.

KONKURENCJA NA SIECI SZYNOWEJ- RECENZJA KSIĄŻKI

Adam Fularz

Frank Becher bez wątpienia pokazał swe pazury, pisząc lekką w lekturze książkę o historii konkurencji na holenderskiej sieci kolejowej. Wybór tematu pracy- tak bardzo ostatnio modnego tematu konkurencji wewnątrzbranżowej w tym sektorze spowodował, iż jego praca cieszy się niemałą popularnością.

Celem tej książki było zbadanie, czy konkurencja na sieci szynowej prowadzi do wydajniejszej ekonomicznie alokacji zasobów. W tym celu oparto się na przykładach systemu kolejnictwa holenderskiego, gdzie w latach 1890-1916 doszło do dość stabilnego rozkładu sił pomiędzy dwoma przewoźnikami, konkurującymi na części sieci, na innej części zaś posiadającymi prawa wyłączności. Efekty dokonanych z perspektywy niemal wieku badań są interesującą lekcją ekonomiki tego sektora, zwłaszcza że autor dobrze wie, o czym pisze i często odnosi się do teorii ekonomicznej by zanalizować zachowanie się przewoźników.

Opisanie problemu walki konkurencyjnej, która miała miejsce w latach 1890-1916 i obejmowała początkowo trzech (Nederlandsche Rhijnspoorweg Maatschappij NRS, Hollandsche Ijzeren Spoorweg Maatschappij HSM oraz Maatschappij tot Exploitatie van Staatsspoorwegen SS), a następnie, po likwidacji NRS, dwóch przewoźników (HSM, SS), zajęło autorowi 278 stron. Jego książka podzielona jest na dwie części, bowiem aneksy z obliczeniami zajmują aż 1/3 woluminu.

Należy przy tym podkreślić iż infrastruktura kolejowa w Holandii była początkowo prywatna, a następnie państwowa, a pociągi kursujące na niej były własnością prywatnych przewoźników aż do czasu powstania państwowego monopolu Nederlandse Spoorwegen w 1938 roku, stworzonego w wyniku upaństwowienia obu przewoźników. Fakt państwowej własności infrastruktury umożliwiał udostępnienie jej więcej iż jednemu podmiotowi. Konkurencja między oboma przewoźnikami została zakończona 1 stycznia 1917 roku, a było to wywołane długotrwałymi debatami w parlamencie (trwającymi z przerwami od 1908 r.), wojną i faktem wywołanego tą sytuacją zbliżenia obu przewoźników. Państwo dokonało niemalże połączenia przewoźników wykupując w 1919 r. znaczną część ich akcji z rąk prywatnych. Autor w swych badaniach skupił się tylko na okresie występowania silnej konkurencji, a więc na okresie 1890-1916.

Ta książka wyróżnia się pozytywnie przede wszystkim dzięki uwzględnieniu cieszącego każdego ekonomistę teoretycznego podejścia do tematu. Autor szeroko objaśnia zagadnienia związane z teoria pełnej konkurencji i monopoli, opisuje cech monopoli naturalnych, przywołuje teorie z zakresu industrial economics takie jak contestable markets (rynków spornych, kontestowalnych), bada funkcje kosztów przedsiębiorstw kolejowych pod względem występowania korzyści skali (economies of scale, Skalenertraege), gęstości (economies of density) i zakresu (economies of scope, Verbundeffekte). Podsumowuje także efekty dotychczasowych prac zajmujących się występowaniem korzyści skali w kolejnictwie.

Autor w wyjątkowo przekonywujący sposób bada wpływ konkurencji pomiędzy przewoźnikami na poziom cen i strukturę kosztów, a obliczenia, jak wcześniej wspomniano, zajmują aż trzecią część jego książki. Autor analizując strukturę taryfową udowadnia obniżające ceny działanie konkurencji pomiędzy oboma podmiotami. Porównuje taryfy na liniach gdzie występowała walka konkurencyjna przewoźników z liniami obsługiwanymi monopolistycznie. Według autora efekt konkurencji zmusił przewoźników do rezygnacji z części renty monopolu.

Autor pokazuje tez występujące problemy, takie jak silny wzrost oferty przewozowej na liniach objętych walką przewoźników, co miał zarówno przeciwników, jak i zwolenników. Z jednej strony widziano w dużo gęstszej ofercie element powodujący wzrost kosztów przewozu podróżnych z powodu znacznego spadku wypełnienia miejsc inwentarzowych, z drugiej strony wskazywano na znacznie lepsza ofertę jako efekt konkurencji. Autor jednak zauważa, iż na liniach z potencjalną groźba wejścia konkurencji doszło do spadku taryf, co spowodowało zwiększenie wypełnienia pociągów.

Rozmiary walki konkurencyjnej a sieci holenderskiej były dość znaczne. W roku 1892 na 54 % sieci konkurent brał udział w obsłudze przewozów pasażerskich. W 1916 roku na 23 % sieci kolejowej konkurencyjny przewoźnik miał udział w jej obsłudze powyżej 15 procent, lecz zakres konkurencji stale wzrastał, ale nigdy nie osiągnął zbyt wysokiego poziomu, przynajmniej takiego jak w przewozach towarowych. Pod koniec badanego okresu udział w rynku wynoszący powyżej 30 % wolumenu przewozów pasażerskich występował tylko na około 20 % sieci.

Tłumaczy się to występowaniem economies of density w przewozach pasażerskich, i dlatego też tylko na niewielu liniach ustabilizowała się realna walka konkurencyjna, co miało swój negatywny efekt uboczny w zwiększonej ilości spóźnień oraz znacznie niższego wypełnienia pociągów niż na liniach obsługiwanych na zasadzie wyłączności. Na podstawie wyników badań autor stwierdza iż na liniach objętych konkurencją lepsza i gęstsza oferta przewozowa nie przyniosła spodziewanego efektu w postaci przyciągnięcia na sieć kolejową dodatkowego ruchu pasażerskiego, a prawdopodobne zwiększenie kosztów mogło być tak wysokie iż obniżenia taryf nie były możliwe.

Wg autora wyniki te mogą wskazywać na to iż w przypadku przewozów pasażerskich może panować monopol naturalny. Jednakże na liniach obsługiwanych tylko przez jednego potencjalnego konkurenta zanotowano wzrost wypełnienia pojazdów wskazujące na obniżki taryf. Mogłoby to wskazywać na to, iż rynek tej jest kontestowany (contestable), czyliż monopolista może obawiać się wejścia na rynek konkurentów, co było możliwe i prawdopodobne z powodu braku barier dostępu na dany fragment sieci kolejowej dla działającego na niej konkurenta.

Autor ocenił doświadczenia wprowadzenia konkurencji w przewozach pasażerskich jako negatywne, a jako najbardziej pożądane rozwiązanie widzi ograniczenie liczby pociągów, tak by te mogły kursować z wyższym wskaźnikiem wypełnienia miejsc. Natomiast w ruchu pasażerskim atrakcyjna wobec konkurenta oferta może zostać osiągnięta dopiero wówczas, gdy częstotliwość kursowania jednego przewoźnika jest wyższa niż drugiego, tak by klienci rzadziej mogli wybrać pociągi przewoźnika- konkurenta. Gęstość ruchu jest jednym z elementów walki konkurencyjnej i udział w rynku bezpośrednio zależy od oferowanej liczby połączeń. Nie mogą wystąpić zbyt długie czasy oczekiwania na kurs ani oczekiwania na przesiadki, tak by klient nie mógł przesiąść się na pociąg konkurenta i by w zupełności mógł zrezygnować z wykorzystania jego oferty. Wg Bechera nieregulowana konkurencja w kolejowych przewozach pasażerskich prowadzi do nieefektywnej alokacji zasobów poprzez wywołane walką konkurencyjną zmniejszenie wypełnienia pociągów pasażerskich w relacjach objętych konkurencją oferentów na jednej linii i prawdopodobne zwiększenie kosztów pasażerokilometra.

Natomiast znacznie większy zakres konkurencji występował w przewozach towarowych: konkurent długofalowo osiągnął na 60 % sieci udział w rynku powyżej 30 %. Nie odnotowano zwiększenia poziomu kosztów ruchu ani też zmniejszenia wskaźnika wypełnienia. W przewozach tych zaobserwowano wywołany konkurencją spadek taryf i wzrost przewozów na liniach z silną konkurencją i efekt ten oceniono w tej publikacji jako wysoce zadowalający, zdobywający na sieć kolejową dodatkowe nowe przewozy.

Frank Becher, „Wettbewerb auf dem Schienennetz”, Frankfurt am Main, Berlin, Bern, Bruxelles, New York, Wien,: wyd. P.Lang 2000

Po ukaraniu PKP Cargo za praktyki monopolistyczne

Decyzja Prezesa UOKiK jest w pewnym sensie przełomowa. Po raz pierwszy bowiem w powojennej Polsce urząd antymonopolowy ukarał państwowego przewoźnika kolejowego za próbę ograniczenia konkurencji na rynku. Dowodzi to faktu, że polski rynek kolejowy wreszcie staje się podobny do zliberalizowanych rynków kolejowych Europy Zachodniej, i że groźba utraty klientów na rzecz konkurencyjnych przewoźników kolejowych jest coraz bardziej realna dla PKP Cargo. Z wykrytych przez UOKiK praktyk PKP Cargo można wywnioskować, że świadomość utraty pozycji monopolistycznej przez PKP zmusza to przedsiębiorstwo do coraz to nowych wysiłków w celu zatrzymania odpływu swych klientów.

Szkoda tylko, że PKP Cargo, działając w tym celu, nie stara się poprawić jakości swych usług, np. zapobiegając kradzieżom przewożonych towarów lub poprawiając punktualność swych usług, lecz stara się, wykorzystując swoją dotychczasową monopolistyczną pozycję, wymusić administracyjnie na klientach ich wierność w przyszłości. Jest to naruszenie podstawowych pryncypiów wolnego rynku, nakazującego uczciwą konkurencję, i należy chwalić działania władz publicznych, które takie zachowania zwalczają.

Decyzja ta dowodzi też dojrzewania polskiej gospodarki, gdzie jest już coraz mniej miejsca na tolerowanie zachowań ograniczających gospodarkę rynkową. Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej i przejęcie europejskich norm prawnych spowodowało wprowadzenie zasad gospodarki rynkowej także do ongiś centralnie planowanych branż, takich jak kolejnictwo. Mechanizmy te już teraz spowodowały znaczne zmiany na polskim rynku transportowym, lecz ich skuteczność dopiero wtedy będzie pełna, gdy ich łamanie będzie sankcjonowane.

W mojej opinii ta decyzja jest też znakiem tego, że polska gospodarka już posiada niezależne od nacisków politycznych instytucje, które mają odwagę występować przeciwko silnym przedsiębiorstwom państwowym nadużywającym swej pozycji rynkowej. Mam nadzieję, że tego typu reakcje wobec nadużycia pozycji monopolistycznej będą miały miejsce także w przyszłości i staną się regułą wobec przedsiębiorstw nieuczciwie unikających walki konkurencyjnej.
(sierpień 2004)

Z materialów UOKiK

„Liberalizacja rynku przewozów towarowych koleją w Unii
Europejskiej

Liberalizacja transportu kolejowego stanowi jeden z
obszarów zapisanych w Strategii Lizbońskiej – jako warunek zakończenia budowy w
pełni jednolitego rynku oraz uczynienia gospodarki europejskiej najbardziej
konkurencyjną na świecie. Zaproponowano tam szereg rozwiązań otwierających drogę
do stworzenia rzeczywistego europejskiego systemu kolejowego. Zapisy Strategii w
praktyce realizowane są przez konkretne dyrektywy – przewidujące między innymi
rozszerzenie dostępu przedsiębiorców do infrastruktury i określające zasady
dostępu do Transeuropejskiej Towarowej Sieci Kolejowej. Oznacza to, że każdy
koncesjonowany operator będzie mógł prowadzić działalność na obszarze dowolnego
państwa członkowskiego Unii Europejskiej.Z dniem akcesji Polski do UE nie
nastąpiła pełna liberalizacja rynku towarowych przewozów kolejowych i w znaczący
sposób nie zmieniła się pozycja PKP Cargo na tym rynku. W naszym kraju przepisy
te zaczną obowiązywać z początkiem 2007 roku, kiedy skończą się
wynegocjowane okresy przejściowe. Wówczas na polski rynek przewozów kolejowych
bez ograniczeń będą mogły wejść podmioty zagraniczne. Stąd też UOKiK prowadzi
szereg działań zmierzających do możliwie szybkiego wprowadzenia reguł
konkurencji w tym obszarze i ich ochrony, a także przeciwdziałania eliminacji z
rynku niezależnych przewoźników wskutek nieuczciwych praktyk dominującego na nim PKP Cargo. Działania te są oczekiwane z dużą niecierpliwością przez jego
uczestników.”

Komentarz Prezesa UOKiK Cezarego Banasińskiego

PKP Cargo w bezwzględny sposób walczy z konkurencją. Tracą na tym wszyscy uczestnicy rynku: kontrahenci spółki, którym ogranicza ona swobodę prowadzenia działalności gospodarczej blokując korzystanie z usług innych przewoźników; konkurenci, ponieważ PKP Cargo formułuje z nimi umowy w sposób uniemożliwiający liberalizację rynku przewozów kolejowych. Wreszcie, co najważniejsze, kwestionowane przez nas działanie spółki uderza w konsumentów. Powszechnie wiadomo, że wpływ kosztów transportu na ceny przewożonego towaru jest bardzo istotny. A w tej konkretnej sprawie mamy do czynienia z podstawowymi surowcami do produkcji towarów powszechnego użytku, tj. węglem lub energią cieplną. W efekcie, skutki niezgodnych z prawem praktyk PKP Cargo odczuwają odbiorcy końcowi poprzez wzrost cen tych produktów. Ceny przewożonych koleją towarów takich jak materiały budowlane czy paliwa byłyby niższe, gdyby funkcjonowała na tym rynku konkurencja.
Dla nas wszystkich oznacza ona bowiem zawsze dużą różnorodność produktów, czyli lepsze zaspokajanie potrzeb, wysoką jakość oraz korzystne ceny. Dlatego tak ważne jest działanie Urzędu, które musi sprzyjać wykształceniu się skutecznej konkurencji innych przewoźników prywatnych wobec PKP Cargo. Ma to istotne znaczenie, gdyż z początkiem 2007 roku kończą się okresy przejściowe i na polski rynek bez ograniczeń będą mogły wejść duże podmioty zagraniczne. Dlatego też UOKiK prowadzi szereg innych postępowań przeciwko PKP Cargo, których celem jest wprowadzenie reguł konkurencji na rynku przewozów kolejowych.

Ponadto z punktu widzenia prawa konkurencji najważniejszym zadaniem dotyczącym restrukturyzacji Grupy Kapitałowej PKP jest całkowite rozdzielenie infrastruktury od działalności przewozowej. Idealnym rozwiązaniem byłaby sytuacja, gdy przewoźnicy kolejowi płaciliby za dostęp do infrastruktury Polskim Liniom Kolejowym – na równych zasadach jak PKP Cargo. Warto podjąć publiczną debatę na ten temat zanim zapadną ostateczne decyzje dotyczące prywatyzacji spółki.

Dr Cezary Banasiński

KOMUNIKAT UOKiK

40 mln zł kary nałożył Prezes UOKiK Cezary Banasiński na PKP Cargo za naruszenie przepisów ustawy antymonopolowej. Podstawowe zarzuty Urzędu to narzucanie przez spółkę, do której należy 70 proc. wszystkich przewozów towarowych koleją w Polsce, uciążliwych warunków umownych kontrahentom oraz tworzenie barier dla powstania i rozwoju konkurencji

W 2003 r. Prezes UOKiK wszczął postępowanie antymonopolowe zarzucając PKP Cargo stosowanie niezgodnych z prawem praktyk wymierzonych w konkurencję.
Postępowanie – prowadzone z urzędu – potwierdziło, że PKP Cargo nadużywa swojej pozycji dominującej na rynku, o czym świadczą postanowienia umów wieloletnich, w których spółka narzuca kontrahentom uciążliwe warunki współpracy oraz czerpie z tego tytułu nieuzasadnione korzyści.
Narzucanie uciążliwych warunków umownych stanowią w szczególności klauzule zobowiązujące kontrahenta do korzystania wyłącznie z usług PKP Cargo przy realizacji przewozów koleją wskazanych w załączniku do umowy towarów (zakaz prowadzenia działalności konkurencyjnej). Natomiast w przypadku pozostałych ładunków – o ile oferta spółki nie będzie gorsza od warunków przedstawionych przez innych przewoźników (zasada preferowanego wyboru). PKP Cargo uzależnia od przyjęcia tych zapisów podpisanie wieloletniej umowy przewozowej, zaś sankcją za niewywiązywanie się z nich jest jej jednostronne rozwiązanie bez wypowiedzenia przez spółkę. W ocenie organu antymonopolowego takie działanie jest niedopuszczalne, ponieważ każdy podmiot powinien sam decydować, z usług jakiego przewoźnika będzie korzystał. Pozbawienie go tej możliwości ogranicza swobodę działalności gospodarczej – na przykład wyboru tańszej oferty.
Zdaniem Prezesa Urzędu, powyższe zapisy przynoszą PKP Cargo nieuzasadnione korzyści: przede wszystkim uzyskanie całkowitej pewności, że jego kontrahenci – związani warunkami umów przez wiele lat – nie będą w tym czasie korzystali z usług innych przewoźników, nawet jeżeli ich oferty byłyby korzystniejsze. W przewozie zaś innych towarów (mających mniejsze znaczenie i przynoszących niższy dochód) PKP Cargo nie będzie musiało przebijać oferty innych przewoźników.
Umowy wieloletnie zawierane są z podmiotami oddającymi do przewozu bardzo duże ilości takich towarów jak: węgiel i inne paliwa stałe, materiały budowlane, surowce wykorzystywane w przemyśle hutniczym, itp. Tym samym, ich postanowienia mogą w sposób pośredni wpłynąć na podwyższenie cen w wyniku wzrostu kosztów transportu. Powszechnie wiadomo, że wpływ kosztów transportu na ceny przewożonego towaru jest bardzo istotny, a w tym wypadku kluczowy, gdyż przewożone towary to podstawowe surowce (np. węgiel lub energia cieplna) do produkcji towarów powszechnego użytku. W efekcie, skutki tych działań odczują odbiorcy końcowi (nieograniczony krąg konsumentów) poprzez wzrost cen tych produktów.
Opisywane bezprawne praktyki PKP Cargo mają również wymiar antykonkurencyjny – i za takie też zostały przez Prezesa UOKiK uznane: jako stwarzanie przez przedsiębiorcę posiadającego pozycję dominującą na rynku barier dla powstania i rozwoju konkurencji. Inni uczestnicy rynku, chcący rozwinąć bądź rozpocząć świadczenie usług przewozowych koleją, będą mieli poważnie utrudniony dostęp do tego rynku. Wynika to z faktu, że firmy, na których rzecz świadczone są przewozy towarowe o największej masie, związane będą z PKP Cargo wieloletnimi umowami, których postanowienia blokują korzystanie z usług innych przewoźników. W sposób oczywisty spowoduje to utrudnienie w rozwoju konkurencji na rynku.
Z początkiem 2007 roku kończą się okresy przejściowe i na polski rynek bez ograniczeń będą mogły wejść duże podmioty zagraniczne. Dlatego też UOKiK prowadzi szereg innych postępowań przeciwko PKP Cargo, których celem jest wprowadzenie reguł konkurencji na tym rynku.
Od tego, czy powstanie konkurencja na tym rynku, zależy skuteczność liberalizacji towarowych przewozów koleją w ogóle. Temu celowi podporządkowane są działania Prezesa UOKiK.
Biorąc pod uwagę powyższe, Prezes Urzędu nakazał PKP Cargo wycofanie się z kwestionowanych praktyk i nałożył na spółkę karę w wysokości 40 mln zł. Przy ustalaniu jej wymiaru najważniejsze znaczenie miał charakter naruszenia, które Komisja Europejska określa jako poważne oraz sytuację ekonomiczną spółki PKP Cargo. Za okoliczność obciążającą i wpływającą na wyższy wymiar kary Prezes UOKiK uznał fakt wprowadzenia Urzędu w błąd. W trakcie postępowania antymonopolowego PKP Cargo poinformowało bowiem o odstąpieniu od stosowania w umowach wieloletnich niektórych postanowień, co okazało się niezgodne z prawdą.
Decyzji nałożony został rygor natychmiastowej wykonalności. Zdaniem Cezarego Banasińskiego dalsze stosowanie przez PKP Cargo powyższych postanowień w umowach wieloletnich doprowadzi do nieodwracalnych skutków: eliminacji konkurentów. Nie stanie się to jednak wskutek uczciwej rywalizacji – przez redukcję kosztów i zapewnienie lepszego pakietu usług – ale w wyniku stosowania zakazanych praktyk, łamiących prawo konkurencji. Natychmiastowe wykonanie decyzji uwolni rynek i da przedsiębiorcom na nim działającym niczym nieograniczone prawo do swobodnego wyboru najlepszego kontrahenta. Z drugiej strony podjęcie działalności na krajowym rynku kolejowych przewozów towarowych będzie ograniczone jedynie możliwościami finansowymi i co z tym związane – technicznymi (możliwości taborowe).
Od decyzji przysługuje odwołanie do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Bariery wejścia na rynek przewozów kolejowych

ADAM FULARZ

Teoria rynków spornych, zwanych też kontestowalnymi, jest często przypominana przy analizie zależności na rynkach przewozowych. W mniejszym tekście nawiąże tylko do jednego z podstawowych założeń tej teorii dotyczącego problemu barier wejścia na rynek i wyjścia z niego. Analiza kosztów utopionych związanych z wejściem na dany rynek pokazuje, iż bariery wejścia na rynek przewozów kolejowych i jego opuszczenia w razie potrzeby (entry costs, exit costs) są bardzo wysokie.

Rynki kontestowalnw to takie na których nie występują wysokie bariery wyjścia z niego – sprzedaż taboru może nastąpić za sumę początkową pomniejszoną o amortyzację pojazdów. Na rynku kolejowym tak nie jest: nowy przewoźnik musiałby pozyskać lokomotywy i wagony (ok. 25 mln zł za lokomotywę i 5 mln zł za wagon). Na liberalizowanym rynku kolejowym, gdzie praktycznie nadal istnieje monopol, a w przypadku wejścia nowego podmiotu powstanie co najwyżej duopol. Pozbycie się taboru w przypadku opuszczenia rynku jest w zasadzie niemożliwe, bo drugi przewoźnik będzie mógł nam zaoferować nieatrakcyjną cenę, którą musielibyśmy zaakceptować.

W Polsce, w przypadku zamiaru wejścia na rynek kolejowy celem świadczenia usług, należy nabyć tabor co dla niewielkiego zakresu usług stanowi koszt przynajmniej kilkudziesięciu mln zł nie wspominając o specjalistycznym zapleczu technicznym i miejscach postojowych w razie odmowy świadczenia usług przez spółki PKP. Bariery wejścia/wyjścia są horrendalnie wysokie, a możliwość odsprzedaży majątku dla odzyskania zainwestowanego kapitału praktycznie nie istnieje.

W wielu krajach reformy kolei opierały się na otwarciu rynku kolejowego i zniesieniu barier wejścia. W Szwecji, w ramach reformy sektora przewozów regionalnych, tabor kolejowy do tych przewozów przekazano jednostkom samorządu terytorialnego, które następnie przekazywały je w użytkowanie przewoźnikom wybranym w drodze przetargu. Uwalniało to przewoźników prywatnych od ryzyka inwestycji w tabor kolejowy i niemożności jego zbycia w przypadku konieczności wycofania kapitału. Gdyby musieli oni nabyć nowy tabor zamiast eksploatowania taboru otrzymanego od samorządów, z pewnością ich udział w obsłudze ruchu regionalnego nigdy nie osiągnąłby ok. 45 % całości przewozów regionalnych, a liczba pasażerów nie wzrosłaby tak znacząco. Brak barier wejścia na rynek zdecydowanie przyspieszył proces jego liberalizacji. Szwecja jest krajem, w którym reformy przeprowadzono stopniowo, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, gdzie w krótkim czasie zmieniono strukturę rynku kolejowego z całkowicie państwowej na całkowicie prywatną.
W programie reformy kolei brytyjskich przewidziano utworzenie spółek leasingujących tabor kolejowy przewoźnikom. Gdyby nowi przewoźnicy musieli nabyć tabor od likwidowanej kolei państwowej, byłoby to nadmiernym ciężarem dla ich budżetów, nie mówiąc o zakupie taboru nowego. Tworząc spółki leasingujące tabor dążono do sytuacji, w której nowy przewoźnik mógł wejść na rynek niemal bez kapitału na zakup taboru, a jego wydatki ograniczyłyby się do szkolenia pracowników, zdobycia certyfikatów i licencji oraz wydatków administracyjnych. Dzięki temu możliwe stało się wejście na rynek kolejowy prawie bez kapitału finansowego, ale za to ze znacznym kapitałem ludzkim, bowiem to zdolności zarządcze managerów i jakość złożonej oferty decydowały w pierwszej kolejności o wygraniu franszyzy w początkowej fazie reformy kolei brytyjskich.
Firmy leasingujące: Rolling Stock Companies (Roscos) zostały zorganizowane w formie trzech przedsiębiorstw zarządzających taborem pasażerskim; były to: Porterbrook Leasing, Eversholt Leasing (obecnie HSBC Rail) i Angel Train Contracts. Ich zadaniem był leasing lokomotyw i wagonów dla nowo powstających podmiotów. Ich portfolio taboru było zrównoważone: każdy z leasingodawców dysponował podobną ilością pojazdów szynowych pozyskanych z likwidacji byłej kolei państwowej BR. Każdy z przewoźników mógł dowolnie wybierać pomiędzy 3 spółkami leasingującymi.
Idea utworzenia spółek leasingujących tabor pochodzi z połowy 1993 r., kiedy brytyjskie Ministerstwo Skarbu starając się doprowadzić do maksymalnej elastyczności rynku, dążyło do zawierania krótkookresowych kontraktów na obsługę linii. Także przyszli przewoźnicy pasażerscy niemal jednogłośnie opowiadali się za utworzeniem spółek leasingujących używany tabor pasażerski, a tylko nieliczni zamierzali inwestować w zakup taboru.
Utworzenie spółek leasingujących tabor zredukowało ryzyko prywatnego przewoźnika wynikające z niepewności kontynuacji umowy o obsługę linii i w rezultacie doprowadziło do obniżenia cen za przewozy, bo przewoźnicy, wyzwoleni od ryzyka poniesienia kosztów utopionych, mogli skupić się na analizie poziomu swoich cen tylko w okresie wyznaczonym umową franszyzy na wykonywanie przewozów i wycofać kapitał w momencie opuszczenia rynku. Gdyby posiadali tabor na własność, jego pozbycie się w szybkim czasie mogłoby być niemożliwe, co groziłoby nawet bankructwem przedsiębiorstwa.

Warunkiem liberalizacji rynku jest zniesienie lub przynajmniej obniżenie barier wejścia nań. Przytoczone przykłady mechanizmów zastosowanych przy reformowaniu kolei szwedzkich i brytyjskich, a uwieńczonych szybkim i silnym wzrostem przewozów kolejowych, świadczą o tym, że obniżenie kosztów związanych z wejściem na rynek przewozów kolejowych jest możliwe.

Potwierdza to przykład z terenu Polski. Prywatny przewoźnik: Stowarzyszenie Kolejowych Przewozowych Lokalnych (SKPL) w Kaliszu, wykorzystał tabor przejęty przez samorządy od PKP i wznowił przewozy pasażerskie, przed laty zawieszone przez PKP, na liniach wąskotorowych w rejonach Śmigla (Wielkopolska) i Krośniewic (Kujawy).

Natomiast na liniach normalnotorowych w Polsce rynek przewozów pasażerskich jest nadal całkowicie zmonopolizowany przez spółki PKP poza woj. kujawsko-pomorskim, gdzie samorząd udostepnił przewoźnikowi swoje własne autobusy szynowe. Praktycznie do walki konkurencyjnej otwarte są tylko linie z trakcją spalinową. Dopóki nie uporamy się z problemem barier wejścia i wyjścia, oczekiwanie, że pojawią się na tym rynku nowi operatorzy przypomina czekanie na cud. Łatwo obliczyć, że kandydat na przewoźnika, decydując się na nabycie nowego taboru musiałby zainwestować np. około 300 mln w zakup 8 lokomotyw i 30 wagonów, następnie spełnić inne warunki uzyskania licencji, a wreszcie stanąć do przetargu o zupełnie nieprzewidywalnym dla niego wyniku.
Jeśli nawet poszczęści mu się i uzyska prawo do wykonywania przewozów, to po zakończeniu okresu umowy (np. 5 lat) pozostanie z taborem, który będzie mógł sprzedać co najwyżej spółkom PKP, które mogą zaoferować nieatrakcyjną cenę albo nie rozmawiać z nim wcale. W tych warunkach idea rynku o wielu podmiotach po stronie podaży usług pozostaje utopią pracowicie pisaną na kartach ministerialnych rozporządzeń. A czas nagli, katastrofalna sytuacja spółki PKP Przewozy Regionalne depcze po piętach i trzeba się wreszcie na coś zdecydować. Zacząć należałoby od stworzenia nowym przewoźnikom elementarnych warunków wejścia na ten rynek.