Gazeta Poselska

Poselska.pl

Polska na drodze do demokracji potrzebuje pluralizmu mediów

Zasiadłem by oglądać media. Media współczesne. Na jednym komputerze przewija się Google Plus, na drugim przesuwają się posty na Facebooku. Zaglądam jeszcze na twitter. Po raz pierwszy polscy internauci zbuntowali się na taką skalę. Internet stał się siłą, z którą rządy muszą się coraz bardziej liczyć. Przywróciły dawno tu nie widzianego ducha oddolnej obywatelskości. W Polsce od dawna nie było takich protestów.

Media tradycyjne? Zdaje się że nie zauważyły wiatru przemian. Wielkie polskie media- TVN, Gazeta Wyborcza- dziś, na tle wolności wypowiedzi panującej w mediach społecznościowych, wydają się przyczółkami majaczącego w głębi reżimu.

Polska wg rankingu dość establishmentowego EIU nie jest krajem demokratycznym jak choćby Czechy, kraj który najlepiej spośród krajów naszeggo bloku przeszedł przez transformacje ustrojową. Polsce ta transformacja się nie udała, jesteśmy w kategorii „failed democracy”.

Szczególnie na rynku mediów „zastał się” pejzaż typowy dla reżimów: oto rynek telewizji naziemnej na którym koncesję na ogólnopolską prywatną stację telewizyjną ma tylko jedna grupa kapitałowa. Za kulisami insiderzy wypominają że dla pozyskania częstotliwości nadawczych uzywa się np. teczek z minionego reżimu, pełnych materiałów tak kompromitujących, że po dwóch dekadach wciąż pozwalających wiele uzyskać: licencje, koncesje, częstotliwości nadawcze to tylko jedne z dóbr do których pozyskania otwiera się duchy totalitarnej przeszłości.

Mimo technicznej możliwości nadawania np. 110 stacji naziemnych w technologii cyfrowej, jak funkcjonuje to w Wielkiej Brytanii, w Polsce wciąż dla ok. 10 milionów osób (ok. 30 % gospodarstw domowych) źródłem informacji jest pejzaż medialny rodem z reżimów trzeciego świata, choć nawet tam niekiedy działa po kilkanaście analogowych ogólnokrajowych stacji telewizyjnych (vide kraje Ameryki Łacińskiej).

Polska na drodze do demokracji potrzebuje pluralizmu mediów

Zasiadłem by oglądać media. Media współczesne. Na jednym komputerze przewija się Google Plus, na drugim przesuwają się posty na Facebooku. Zaglądam jeszcze na twitter. Po raz pierwszy polscy internauci zbuntowali się na taką skalę. Internet stał się siłą, z którą rządy muszą się coraz bardziej liczyć. Przywróciły dawno tu nie widzianego ducha oddolnej obywatelskości. W Polsce od dawna nie było takich protestów.

Media tradycyjne? Zdaje się że nie zauważyły wiatru przemian. Wielkie polskie media- TVN, Gazeta Wyborcza- dziś, na tle wolności wypowiedzi panującej w mediach społecznościowych, wydają się przyczółkami majaczącego w głębi reżimu.

Polska wg rankingu dość establishmentowego EIU nie jest krajem demokratycznym jak choćby Czechy, kraj który najlepiej spośród krajów naszeggo bloku przeszedł przez transformacje ustrojową. Polsce ta transformacja się nie udała, jesteśmy w kategorii „failed democracy”.

Szczególnie na rynku mediów „zastał się” pejzaż typowy dla reżimów: oto rynek telewizji naziemnej na którym koncesję na ogólnopolską prywatną stację telewizyjną ma tylko jedna grupa kapitałowa. Za kulisami insiderzy wypominają że dla pozyskania częstotliwości nadawczych uzywa się np. teczek z minionego reżimu, pełnych materiałów tak kompromitujących, że po dwóch dekadach wciąż pozwalających wiele uzyskać: licencje, koncesje, częstotliwości nadawcze to tylko jedne z dóbr do których pozyskania otwiera się duchy totalitarnej przeszłości.

Mimo technicznej możliwości nadawania np. 110 stacji naziemnych w technologii cyfrowej, jak funkcjonuje to w Wielkiej Brytanii, w Polsce wciąż dla ok. 10 milionów osób (ok. 30 % gospodarstw domowych) źródłem informacji jest pejzaż medialny rodem z reżimów trzeciego świata, choć nawet tam niekiedy działa po kilkanaście analogowych ogólnokrajowych stacji telewizyjnych (vide kraje Ameryki Łacińskiej).

Kondycja mediów uniemożliwa decentralizację władzy

Fot. Podróżni oczekujący na autobus w ruinach rozebranego dworca PKS w Wałbrzychu, Polska 2012

Wiele osób ma różne oczekiwania odnośnie wyborów samorządowych. Spieszę rozczarować. Skuteczność procedury wyborczej, w ogóle skuteczność lokalnej demokracji, zależy mocno od rynku mediów. Tymczasem w ostatnich 4 latach, ze względu na rozwój Internetu, a także procesy globalizacyjne, które dosięgnęły media lokalne w Polsce, doszło do znacznych zmian gospodarczych w tym sektorze.

W międzyczasie od poprzednich wyborów samorządowych doszło także do procesów migracji młodej części populacji, zarówno w kierunku Europy Zachodniej jak i dużych polskich aglomeracji. Miasta takie jak Wałbrzych przedstawiano w relacjach podróżników jako niemal pozbawione osób młodych ze względu na migracje. Za miasta o zaburzonej migracjami strukturze demograficznej można uznać m.in. Szczecin, Łódź, Grudziądz, Zieloną Górę. Migrują zwłaszcza osoby dobrze wykształcone, klasa kreatywna, młoda klasa twórcza.

Migracje te mają wpływ na procesy polityczne: brakuje zarówno części elektoratu, jak i części potencjalnych kandydatów. Niestety- ze względu na karygodną i zatrważającą nieaktualność danych demograficznych GUS, ekonomiści nie posiadają nawet tak podstawowych danych jak wielkość zaludnienia poszczególnych miast. W oficjalnych statystykach tej skamieniałej instytucji nie uwzględnia się migracji.

Radio i telewizja
Szczególnie telewizję uważało się w minionych dekadach za główne narzędzie dotarcia do wyborców. Tymczasem w wyborach samorządowych radio i telewizja w przeszłości przedstawiały kandydatów w bardzo, bardzo nierównych proporcjach. Co więcej, o ile na antenie ogólnopolskiej zlicza się czas poświęcony kandydatom różnych partii, w telewizjach regionalnych, także tych publicznych, tych pomiarów brak.

Co więcej, regionalnych telewizji publicznych w Polsce de facto nie ma. W Republice Federalnej Niemiec regionalne telewizje publiczne wraz z regionalnym publicznym radio tworzą trójmedialne regionalne korporacje radiowo-telewizyjno-internetowe. Anten regionalnych funkcjonuje 9. Dysponują własnym regionalnym kanałem telewizyjnym, możliwym do poświęcenia w całości na sprawy regionu. Korporacje które pokrywają więcej niż jeden land, produkują oddzielne kanały dla zaopatrzenia medialnego każdego z 16 landów (np. kanał SWR Rheinland-Pfalz).

Tabela. Regionalne trójmedialne korporacje publiczne w RFN, wg wikipedia.de

Nazwa Skrót Logo Siedziba Wpływy abonamentowe za 2004 (Mln. Euro) Zatrudnienie↓ Rok. zał.↓ Sendegebiet↓
Bayerischer Rundfunk BR München 806 2893 1949 Bayern
Hessischer Rundfunk hr Frankfurt am Main 383 1900 1948 Hessen
Mitteldeutscher Rundfunk MDR MDR-Logo Leipzig 561 2023 1991 SachsenSachsen-AnhaltThüringen
Norddeutscher Rundfunk NDR Hamburg 892 3447 1956 HamburgNiedersachsen,Schleswig-Holstein (alle seit 1956), Mecklenburg-Vorpommern (seit 1992)
Radio Bremen   Radio-Bremen-Logo Bremen 41 300 1945 Bremen
Rundfunk Berlin-Brandenburg rbb RBB-Logo Berlin,Potsdam 340 1650 2003 BerlinBrandenburg
Saarländischer Rundfunk SR SR-Logo Saarbrücken 64 635 1957 Saarland
Südwestrundfunk SWR SWR-Logo Stuttgart 922 3648 1998 Baden-Württemberg,Rheinland-Pfalz
Westdeutscher Rundfunk Köln WDR WDR-Logo Köln 1067 4210 1956 Nordrhein-Westfalen
 

W Polsce centralizacja kraju czytelna jest przede wszystkim w strukturze mediów. Warto przypomnieć, że w RFN kanał pierwszy telewizji publicznej jest nadawany przez związek działających w Niemczech publicznych nadawców regionalnych. Pasma lokalne, jeśli są stosowane, to w zupełnie innym wymiarze geograficznym niż w Polsce. Dla przykładu, regionalna stacja publiczna WDR stosuje pasma lokalne aby nadawać lokalne dzienniki telewizyjne oddzielnie dla każdego z 11 większych miast regionu.

Przyrównując ta sytuację do Polski, to wówczas telewizja publiczna nadająca TVP1 czy TVP2 byłaby związkiem telewizji regionalnych. Nadawanoby np. program WOT jako osobny całodzienny kanał telewizyjny, z pasmami regionalnymi na dzienniki telewizyjne dla Płocka, Radomia, Siedlec, Ostrołęki etc. W Polsce niestety nie wykształciła się nowoczesna telewizja publiczna, a ilość czasu antenowego jaką do dyspozycji u nadawcy publicznego mają nawet półmilionowe konurbacje, jest nierzadko marginalna.

Cierpi na tym jakość debaty publicznej. Przeprowadzenie kampanii wyborczej w telewizji publicznej dla, dajmy na to, półmilionowej konurbacji Legnickiego Okręgu Miedziowego, nie jest w tym systemie możliwe. Zapisy w ustawie o radiofonii i telewizji, narzucające także publicznym telewizjom regionalnym obowiązki rzetelnego ukazywania całości wydarzeń, sprzyjania swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli, sprzyjania swobodnemu formowaniu się opinii publicznej, nie są w podanym przypadku nawet w marginalnym stopniu realizowane.

Autor tekstu, pochodząc z województwa lubuskiego, musiał onegdaj ingerować w Warszawie, by lokalna telewizja publiczna mogła zorganizować debatę na większą skalę niż jeden mówca i jedna osoba prowadząca wywiad. Jak się okazało, nie posiadano nawet odpowiednio większego studia, by pomieścić stół z 6-7 panelistami. Musiano skorzystać z sali teatralnej w budynku dawnej hali miejskiej. Lokalna telewizja publiczna TVP, gdy rozkładała swoje przenośne studio np. na Winobraniu w Zielonej Górze, sprawiała w oczach autora wrażenie niezwykłego ubóstwa i tymczasowości. Wydaje się że nie jest ona technicznie zdolna do przeprowadzenia programów wyborczych o odpowiedniej jakości.

Nie inaczej wygląda sytuacja publicznego radio. Regionalna korporacja WDR nadaje także 5 regionalnych stacji radiowych, co umożliwia ich profilowanie pod konkretne gusty. Standardowo, zwykle korporacje te oferują regionalny kanał radiowy profilowany pod osoby młode, a niekiedy kolejny kanał profilowany pod dzieci. W Polsce są to kategorie całkowicie pominięte przez regionalne kanały Polskiego Radia. Korporacja WDR nadaje także kanał radiowy Funkhaus Europe profilowany pod obcokrajowców przebywających na terytorium regionu- rzecz nie do pomyślenia w Polsce, zapominającej o możliwości integracji mieszkających na jej terytorium cudzoziemców.

Sytuacja na polskim rynku radiowym jest w opinii autora kuriozalna: drastycznie różne są wskaźniki napełnienia eteru stacjami radiowymi. W ocenie autora władze stosują protekcjonizm rynku radiowego. Częstotliwości dostępne w Polsce pozwalają na nadawanie wielokrotnie większej liczby programów radiowych w polskich regionach. Gdy porównamy zagęszczenie stacji radiowych np. w Warszawie i w Zielonej Górze, zauważymy szokujące różnice. Ale organ odpowiedzialny za częstotliwości wcale ich nie udostępnia. Zamiast 100 czy 50 stacji działa ich kilkanaście. Trudno uwierzyć w tłumaczenia o braku częstotliwości.

Dodatkowo w Polsce brak jest tzw. „Freies Radio”, wolnych radio, niekomercyjnych, niezależnych publicystycznych stacji radiowych o lokalnym zasięgu, jakie są np. cechą rynków radiowych krajów niemieckojęzycznych. Są one prowadzone np. przez grupy antyatomowe, antywojenne i tym podobne grupy nacisku.

W Wielkiej Brytanii czy Holandii folklor uzupełniają setki stacji pirackich, których nadawcy, ze względu na niezależne sądownictwo w tamtych krajach, ryzykują jedynie utratą nadajników. W opinii autora programy stacji pirackich były ciekawsze, miały często bardzo lokalny, osiedlowy charakter, sprzyjały spajaniu bardzo lokalnych społeczności.

Kuriozalna prezentacja programów
Praktyka nawet z krajów uznanych za niepełne demokracje pokazuje że media audiowizualne, radio, telewizja, potrafiły w atrakcyjny medialnie sposób zaprezentować wszystkich kandydatów bez zanudzania widzów: na przykład prezentowano ciąg krótkich odpowiedzi kilkunastu kandydatów różnych partii na jedno określone pytanie, pytano np. o politykę kulturalną, transportową etc, a następnie emitowano krótkie odpowiedzi kilkunastu kandydujących.

W Polsce autor nigdy nie spotkał się z przekrojową prezentacją kandydatów w telewizji. Logistycznie organizowano debaty przy stołach jakby prezydialnych, w której mogło uczestniczyć najwyżej 3-4 kandydatów, a nie kilkunastu. Wydaje się że nawet nigdy nie opracowano metod na atrakcyjne dla telewidzów zaprezentowanie kandydatów.

Prasa drukowana
Dla demokracji lokalnej największe potencjalne znaczenie w polskich warunkach ma prasa drukowana. Tymczasem doświadczenia autora pokazują że normą polskiego rynku wydawniczego w regionach są rynki płytkie. Występuje jeden, góra dwa podmioty o silnej pozycji. Częstokroć za publiczne pieniądze władz lokalnych wydawane są czasopisma lokalne rugujące z rynku czasopisma prywatne, albo też zapełniają one lukę którą wypełniłyby (być może) podmioty prywatne.

Czasopisma lokalne wydawane przez władze lokalne i kontrolowane przez polityków nie mają jednak charakteru biuletynów, blatów urzędowych. Starają się często przypominać normalne czasopisma, jednocześnie nie trzeba ukrywać że reprezentują interesy ich wydawców. Nikt nie reguluje tej kampanii prowadzonej za publiczne pieniądze. Dodatkowo samorządy finansowo wspierają określone tytuły wydawane przez podmioty prywatne. Sposób finansowania tej prasy (skądinąd często potrzebny- ubóstwo regionu niekoniecznie musi oznaczać brak prasy dla intelektualistów) niestety powoduje jej zależność, dworskość wobec lokalnych władz.

Codzienna prasa lokalna w Polsce nacechowana jest przez tabloidyzację. Drukowane media regionalne w Polsce są wydawane przez cztery znaczące grupy: Agora (22 lokalne wydania dodatków do tabloidu średniego rynku), Verlagsgruppe Passau – Polskapresse (7 lokalnych wydań w ramach tabloidu średniego rynku), Axel Springer Polska (7 lokalnych mutacji tabloidu dolnego rynku), Mecom Group Polska (9 tabloidów średniego i dolnego rynku, z mutacjami lokalnymi). Do tego istnieje wciąż szereg codziennych gazet niezależnych.

Rynek ten jest w stanie dramatycznie złym. Nie istnieje podstawowy segment prasy codziennej wysokiego rynku. Trudno znaleźć choć jedną regionalną gazetę codzienną wpasowującą się w ten model biznesowy. Jest on bardzo kosztowny, taka gazeta codzienna w polskich warunkach kosztowałaby ok. 10- 12 PLN. Takie są jednak koszty jakościowo i warsztatowo poprawnego dziennikarstwa.

Dziennikarze prasy regionalnej dolnego i średniego rynku są bardzo nisko opłacani, gazety które jeszcze pół dekady temu były tabloidami średniego rynku (middle-market), dziś zorientowały się na rynku dolnym, na mniej wymagających czytelnikach. Normą jest opieranie nawet całych redakcji na dziennikarzach bez doświadczenia, normą jest wysoka rotacja personelu. Model biznesowy niektórych z wymienianych grup oparty jest na maksymalnie dużym zatrudnianiu stażystów, praktykantów, studentów, celem zmniejszenia kosztów tworzenia kontentu. Pauperyzacja, ubożenie wielu regionów dodatkowo negatywnie odbija się na kondycji prasy.

Rynek prasy codziennej w wielu regionach kraju ma charakter duopolu, lub, w największych ośrodkach, oligopolu. We Wrocławiu doszło na przykład do kontrowersyjnej z punktu widzenia prawa antymonopolowego transakcji przejęcia trzech gazet, „Słowo Polskie”, „Wieczór Wrocławia” i „Gazety Wrocławskiej” przez pojedynczy koncern, który złączył je w jeden tytuł.

Koncerny Mecom, Axel Springer, a szczególnie Verlagsgruppe Passau są uznawane za koncerny oferujące produkty dla jraczej starszych wiekiem, konserwatywnych odbiorców. Niemniej, na rynku polskim oferują one produkty o dramatycznie różnej jakości niż na rynkach Europy Zachodniej. Dziwi to, ponieważ jakość proszków do prania czy past do zębów generalnie zbliża się do standardów Zachodniej Europy, proces ten nie dotyczy jednak mediów drukowanych. Jest to zastanawiające.

Media elektroniczne
Autor podjął pobieżną analizę finansów lokalnych mediów elektronicznych. Model biznesowy finansowania tych mediów z reklam wymaga przyciągnięcia ogromnego czytelnictwa w przypadku modelu odpłatności za kliknięcie reklam. Nawet dzienny ruch rzędu kilkudziesięciu tysięcy czytelników nie jest w stanie wygenerować pokrywającego koszty strumienia finansowego. Wpływy reklamowe mniejszych portali lokalnych i regionalnych, o kilkuset- kilku tysiącach wejść internautów dziennie, są często symboliczne. Media te nie są w stanie się samofinansować, są zwykle prowadzone woluntarystycznie, hobbystycznie. Komercyjne regionalne portale internetowe na wielu rynkach lokalnych nie występują, bądź mają pozycje oligopolistyczne.

Kampanie polityczne w polskich warunkach
Praktyczny brak telewizji regionalnych lub prasy wysokiego rynku uniemożliwia praktycznie na terenie większości kraju prowadzenia kampanii wyborczej opartej o argumentację, o debatę publiczną. Rynek medialny jest w fazie możliwe że znacznego niedorozwoju. Znikoma ilość regionalnych stacji telewizyjnych wywołana radykalną centralizacją mediów publicznych, tabloidyzacja codziennej prasy regionalnej powoduje że na debatę polityczną brak jest nawet miejsca. Kwestie dysproporcji finansowych komitetów startujących w kampanii możliwe że wcale nie są najpoważniejszym problemem polskiej demokracji szczebla lokalnego. Zaś to co obecnie bierzemy za demokrację lokalną- obawiam się że jeszcze nią nie jest.

Adam Fularz

Rzeczpospolita- gazeta polskich konserwatystów

Mało się pisze w polskiej prasie na temat orientacji politycznej różnych mediów. Orientacja ta jest często wynikiem struktury własnościowej danego wydawnictwa. Bez znajomości tych struktur rządzących mediami często jest trudno zrozumieć sytuację polityczną w danym kraju, która wg wielu jest odwzorowaniem sytuacji panującej na rynku mediów, które w krajach o niewykształconej demokracji często decydują o tym, kto będzie, a kto nie, miał wpływ na bieżąca politykę danego kraju. Media to ogromna władza, i warto by była to władza przejrzysta.

Rzeczpospolita jest gazetą opinii mającą największy zasięg wśród mediów pro-konserwatywnych. Gazeta ta wciąż powszechnie uważana jest za gazetę prorządową z racji posiadania do niedawna części jej udziałów (było to 49 %) przez rząd (za pośrednictwem Ministerstwa Skarbu). Rząd może wywierać presję na właściciela większości udziałów poprzez blokowanie sprzedania udziałów dotychczasowego właściciela większościowego nowemu nabywcy, do czego ma prawo. Kuluarowe opinie podają iż ceną za wyrażenie przez konserwatywno-narodowy rząd pod przywództwem PiS zgody na sprzedaż większościowego pakietu udziałów przez dotychczasowego głównego inwestora była zmiana charakteru pisma na mniej liberalno gospodarcze.

Orientacja polityczna

Jeśli można spisać krótką charakterystykę tego pisma, to pismo to jest dość powszechnie kojarzone z konserwatywną stroną spektrum politycznego, nieco bardziej konserwatywną niż brytyjski „The Times”. Pismo np. oddaje łamy Rafałowi Ziemkiewiczowi, znanemu z większości sensownych, ale niekiedy także bardzo skrajnych poglądów (R. Ziemkiewicz na łamach tej gazety m.in. wybielał Inkwizycję w dość skrajnie jednostronny sposób, przemilczając jej zbrodnie przeciw ludzkości). W większości czasopismo w swej linii w polityce gospodarczej hołdowało etatyzmowi i interwencjonizmowi z wybiórczo pojmowanym liberalizmem gospodarczym, pomijającym całą skomplikowaną część dorobku współczesnej ekonomii, czyli problemy takie jak monopole naturalne, zawodność rynku etc. Jej czytelnicy to głównie sympatycy Platformy Obywatelskiej oraz PiS-u. Uznaje się ją za sympatyzującą z PO i reprezentującą światopogląd katolicki.

Krytyka

Gazeta uznawana jest w kręgach liberalnych i progresywnych za jednostronną, publikującą tylko polityków z kręgów konserwatywnych i niedopuszczającą do głosu polityków z partii liberalnych obyczajowo, a już w ogóle pomijająca nie-konserwatystów nie mających wiele wspólnego z polityką. Gazeta ta jest przez osoby o poglądach liberalnych oskarżana o szerzenie uprzedzeń typowych dla ideologii konserwatywnej, publikowała też teksty szerzące uprzedzenia wobec mniejszości seksualnych.

Redaktorzy działu ekonomicznego tej gazety są nieco na bakier w temacie wiedzy ekonomicznej, zarówno tej podręcznikowej, jak i praktycznej, czego wynikiem jest pro-etatystyczna orientacja gazety. Nie jest to jednak wyjątkiem w świecie polskich mediów, na tle którego gazeta ta dzięki swoim dodatkom tematycznym reprezentuje mimo wszystko relatywnie dobrą jakość, mimo wielu niedociągnięć. Nie jest to jednak medium które czytuję, z racji jego w moim odczuciu monokulturowego charakteru.

Propozycja polityki zwolenników ekologicznej ekonomii wobec mediów

oto propozycje do programu:

Media stanowią bardzo istotny element rozwoju demokracji i wzmacniania społeczeństwa obywatelskiego. Z tego powodu rozwój pluralistycznych, wolnych, obywatelskich mediów jest wspierany przez  zwolenników ekologicznej ekonomii .

TELEWIZJA

Zwiększenie liczby dostępnych kanałówZwolennicy ekologicznej ekonomii  będą podejmować działania mające na celu jak najszybsze zwiększenie liczby ogólnodostępnych kanałów telewizyjnych odbieranych z nadajników naziemnych. W opinii ekspertów, wolne częstotliwości w eterze pozwolą na zaoferowanie na większości powierzchni kraju minimum 5-8 kanałów telewizyjnych.

Jednak docelowym celem  zwolenników ekologicznej ekonomii  jest szybkie wprowadzenie cyfrowej telewizji naziemnej, która umożliwi każdemu widzowi dostęp do kilkukrotnie większej liczby kanałów telewizyjnych.

Regionalizacja ośrodków regionalnych TVPZwolennicy ekologicznej ekonomii  opowiadają się za usamodzielnieniem regionalnych oddziałów TVP. Fundusze przeznaczane na utrzymanie oraz majątek ośrodków regionalnych TVP byłyby przekazane władzom regionów. Podobnie jest w RFN, gdzie każdy region ma własną, niezależną telewizję regionalną (np. MDR, BR, ORB, RBB). Podobny los spotkałby regionalne stacje Polskiego Radia.

Koniec abonamentu
Likwidacji uległby abonament telewizyjny. W zamian z budżetu Państwa przekazywanoby co roku pewną sumę (ok. 150 mln PLN) na dofinansowanie programów o charakterze misyjnym. Rozdział środków następowałby w drodze przetargów i konkursów, a uczestniczyć w nim mogłyby również telewizje prywatne. Wyeliminowałoby to zaburzenia w konkurencji pomiędzy stacjami telewizyjnymi i pozwoliłoby na poprawę efektywności wydawania środków na programy o charakterze misyjnym.

Telewizja publiczna wyznacznikiem jakości
Telewizja publiczna będzie wyznacznikiem jakości mediów. Dlategoteż poprawie ulegnie jakość tłumaczenia utworów obcojęzycznych. Lektor czytający tłumaczenie w tle będzie zastąpiony dubbingiem lub podpisami-sybtytułami. Poprawie ulegnie też jakość dzienników telewizyjnych, dziś wasalistycznych wobec rządu. Chcemy by telewizja publiczna zerwała z upolitycznioną przeszłością i stała się elementem niezależnej czwartej władzy. Reforma instytucjonalna TVP będzie miała na celu uzyskanie maksymalnej niezależności od świata polityki.

RADIO

4 x więcej stacji, lepsze wykorzystanie częstotliwości
Priorytetem  zwolenników ekologicznej ekonomii  jest jak najszybsze zwiększenie liczby stacji radiowych. Obecnie przeciętnie słuchacz ma do dyspozycji 10-15 stacji w paśmie UKF, natomiast celem  zwolenników ekologicznej ekonomii jest zwiększenie tej liczby do 50 stacji. Przykłady Włoch czy Francji pokazują, że to jest możliwe. Konieczna jest całkowita zmiana systemu rozdysponowywania częstotliwości radiowych. Zgoda na emisję radiostacji małej mocy, będzie leżeć nie w gestii KRRiTv, ale w rękach władz samorządowych wydających decyzję w porozumieniu z Urzędem Regulacji Telekomunikacji i Poczty co do przydziału częstotliwości, oraz odpowiednim urzędem w kwestii otrzymania homologacji na urządzenia nadawcze.

Sowite opłaty za użytkowanie częstotliwości powinny zostać zamienione na zwykły mechanizm rynkowy w przypadku nadmiaru chętnych na nadawanie w eterze, a tam, gdzie chętnych na nadawanie audycji radiowych jest mniej niż wolnych częstotliwości, opłat tych nie powinno być wcale. Celem  zwolenników ekologicznej ekonomii  jest przede wszystkim wspieranie lokalnych i niekomercyjnych stacji radiowych, tworzących więzi lokalne i regionalne oraz propagujących wartości pozamaterialistyczne. Będziemy dążyli do tego, by każde miasto średniej wielkości mogło mieć swoją stację radiową, i by przepisy sprzyjały takim małym inicjatywom.

PRASA

Prasa w służbie lokalnych społeczności
Konieczne jest wyeliminowanie procederu eliminacji niezależnych mediów lokalnych przez subwencjonowane czasopisma samorządowe, która jest niezwykle szkodliwa dla lokalnej demokracji na szczeblu lokalnym. Taka praktyka wszędzie indziej nazywa się nieuczciwą konkurencją, ponieważ media samorządowe nagminnie używają środków publicznych by „sobie pomóc w konkurowaniu”. Zmieniona będzie ustawa, która zakaże samorządom dotowania ich „nadwornych gazetek”. Media odegrały decydującą rolę w budowaniu demokracji w krajach Europy Zachodniej już wiele lat temu, natomiast w Polsce rozwój medialnej czwartej władzy jest w niebezpieczeństwie.

Jawność w rozdzielaniu dotacji
Celem polityki  zwolenników ekologicznej ekonomii w dziedzinie prasy będzie wprowadzenie jawności w rozdawaniu dotacji publicznych dla czasopism społecznych, artystycznych, ekologicznych, naukowych. Dotacje będą rozdzielanie nie w zaciszu gabinetów, ale jawnie, a kryteria i powody ich przydziały konkretnym periodykom będą ujawniane. Wprowadzone zostaną mechanizmy konkursów lub przetargów na wydawanie dotowanych periodyków naukowych i innych pism specjalistycznych. Spowoduje to poprawę ich jakości.

SIEĆ
Internet- podstawą rozwoju
Internet jest obecnie najważniejszym medium naszej cywilizacji. Jest też
jednym z najtańszych i oszczędzających środowisko środków komunikacji i
dlatego jego rozwój będzie wspierany przez Partię. Tzw. infostrada może
w wielu miejscach poprawić dostępność obywatelek i obywateli do
administracji czy usług publicznych (e-edukacji, e-służby zdrowia
e-miejsc pracy czy e-urzędów). Konieczne jest wprowadzenie zerowej
stawki VAT na usługi internetowe w całej Unii Europejskiej co spowoduje
dodatkowy rozwój technologii internetowych na obszarze UE.
Tam, gdzie rynek tego nie wymusza, konieczne jest stymulowanie przez
Państwo rozwoju (np. w formie zamówień publicznych):
– telewizji internetowej – nowoczesnego medium edukacji, dostępu do
informacji i wzmacniania społeczeństwa obywatelskiego,
– telefonii i wideotelefonii internetowej – bardzo taniego środka
telekomunikacji oraz wideokomunikacji, które w zasadniczy sposób mogą
przyczynić się do poprawy efektywności działania instytucji publicznych
oraz efektywności działalności gospodarczej, jednocześnie poprawiając
jakość życia ludzi
– bezpiecznych głosowań internetowych – w ten sposób znacząco można
byłoby zwiększyć liczbę głosowań nad ważnymi decyzjami oraz podnieść
poziom udziału obywatelek i obywateli w wyborach – istotny element
rozwoju demokracji.

E-urzędy są naszym priorytetem
Zwolennicy ekologicznej ekonomii widzą w jego rozwoju środek na zredukowanie np. zbędnych wizyt w urzędach, w momencie gdy możliwe jest wprowadzenie całkowicie elektronicznej wymiany danych pomiędzy petentami i urzędami. Priorytety zwolenników ekologicznej ekonomii  to e-urzędy, a także e-wymiar sprawiedliwości.  Zwolennicy ekologicznej ekonomii wprowadzą regulacje prawne które nałożą na urzędy obowiązek przyjmowania podań drogą elektroniczną.  Zwolennicy ekologicznej ekonomii będą także dążyć do wprowadzenia wewnątrz urzędów elektronicznego obiegu dokumentów i wyeliminowania ich papierowych odpowiedników z administracji.

TELEKOMUNIKACJA

więcej konkurencji, mniej ograniczeń, więcej małych i
średnich przedsiębiorstw telekomunikacyjnych

Celem  zwolenników ekologicznej ekonomii  jest maksymalna poprawa jakości i różnorodności oferty ze strony operatorów telekomunikacyjnych. Jesteśmy przekonani, że najlepszym tego gwarantem jest silna i żywa konkurencja na rynku. Dlatego celem  zwolenników ekologicznej ekonomii  będzie rozwój regionalnych przedsiębiorstw telekomunikacyjnych oraz obniżenie kosztów wejścia na ten rynek.  Zwolennicy ekologicznej ekonomii będą dążyć do tego, by kanały telekomunikacyjne TP S.A. (zbudowane w większości z naszych podatków), zostały udostępnione innym operatorom, co zwolni ich z kosztów budowy systemu własnych kanałów, i umożliwi szybszy rozwój sieci telekomunikacyjnej konkurencyjnych operatorów.

Zwolennicy ekologicznej ekonomii zniosą także koncesje na świadczenie usług na tym rynku, których wysoka cena (1 miliard PLN, jak w przypadku Dialogu) była jedną z głównych barier dla wejścia na rynek przez nowych operatorów.  Zwolennicy ekologicznej ekonomii będą dążyć do szybkiej demonopolizacji rynku. Proponują sprawdzenie, czy możliwe jest nakazanie przez urząd antymonopolowy podziału monopolu TP S.A. na szereg mniejszych operatorów, co uczyniono w USA z tamtejszym monopolistą AT&T i uzdrowiło to rynek telekomunikacyjny.